piątek, 13 lipca 2012

Rozdział 4


Kiedy dotarli wreszcie na miejsce udali się prosto do kuchni. Harry nalał każdemu do szklanek wodę. Zajęli krzesła delektując się napojem, który smakował wyśmienicie w taką pogodę jaka była za oknem.
- Mamy godzinę 18. Co robimy?- spytał Louis odkładając pustą szklankę.
- Odpoczywamy, ponieważ niektórzy mają dość wrażeń jak na jeden dzień.- Liam dolał sobie kolejną porcję wody.
- To może jakiś film?- zaproponował Zayn.
- Zgadzam się.- Em podniosła jedną rękę do góry. Chłopcy popatrzyli na siebie kiwając twierdząco głowami.
- Oglądamy.- odpowiedział za wszystkich Horan.
- Ja, Emily, Louis i Liam zajmujemy się jedzeniem.- odparł Harry- Zayn zajmuje się pokojem, a Niall wybiera filmy. Jak ja lubię przedzielać zadania. – wszyscy wstali zabierając się za pracę. W kuchni cała czwórka  uwijała się jak mrówki. Wszyscy biegali by jak najszybciej wszystko skończyć. Chłopcy oczywiście nie zapomnieli o tym, że w każdej chwili muszą się dobrze bawić, więc po kuchni latały różne przedmioty. Dziewczyna zaciekawiona przyłączyła się do nich. Kiedy skończyła wykonywać wyznaczone zadanie postanowiła pomóc Zaynowi. Skierowała się do salonu, gdzie powinien znajdować się chłopak, lecz gdy tam weszła znalazła tylko Nialla. Pokój był już przygotowany. Stolik był odsunięty pod jedno z okien.  Na sofie leżały dwa koce i kilka poduszek, tak samo jak na podłodze.
- Gdzie jest Zayn?- zwróciła się do chłopaka stojąc w progu.
- Nie wiem.- przekładał opakowania z płytami nie podnosząc z nad nich wzroku. – Poszukaj go. Na pewno się gdzieś zaszył.
- Dzięki.- odwróciła się w stronę schodów, którymi miała zamiar iść do góry.- Zayn!- krzyczała, sądząc, że chłopak odpowie. Wchodziła po kolei do każdego pomieszczenia co chwilę wołając jego imię. Piętro domu widziała pierwszy raz. Znajdowały się tam trzy łazienki. Do każdej z nich można było wejść przez dwa pokoje. Na piętrze znajdowało się sześć sypialń. W każdym  z nich były drzwi prowadzące na duży balkon. Dziewczyna weszła do ostatniego pomieszczenia. Zauważyła, że na balkonie siedzi zguba. Postanowiła pójść do niego. Otworzyła ostrożnie szklane drzwi. Chłopak nie zauważył, że jest przez nią obserwowany.
W jednej ręce trzymał telefon, a drugą przecierał twarz. Siedział na wygodnie wyglądającym krześle. Obok znajdował się mały szklany stolik oraz drugie krzesło.- Nie przeszkadzam?- spojrzał na nią zaskoczony jej obecnością.
- Nie.- wysilił się na lekki uśmiech- Siadaj.- pokazał ruchem głowy krzesło obok. Następnie utopił swój wzrok w ulicach i budynkach L.A. Emily usiadła posłusznie. Popatrzyła na chłopaka, który wydawał się zupełnie inną osobą niż poprzednio. Na jego twarzy nie było już uśmiechu, a z oczu zniknęły wesoło tańczące iskierki, które jeszcze przedtem dodawały mu tyle uroku. Był smutny. Siedział zgarbiony trzymając
w dłoniach telefon. Jego ciemne włosy wydawały się jeszcze bardziej zmierzwione.
- Chciałam ci jeszcze raz podziękować za to, co dzisiaj zrobiłeś. Jestem ci naprawdę wdzięczna. Gdyby nie twoja pomoc, nie mam pojęcia gdzie obecnie bym się znajdowała.- obdarzył ją kolejnym lekkim uśmiechem.
- Nie ma za co. Każdy powinien tak postąpić.- wtopił palce we włosy.
- Doskonale wiesz, że nie każdego stać na taki czyn.- poszła za przykładem chłopaka i zgubiła swój wzrok w Los Angeles. Zapadła chwila ciszy, która była im bardzo potrzebna.- Dzisiaj spotkałam pięciu świetnych chłopaków.- zaśmiała się cicho. Ostrożnie zobaczyła, iż kąciki jego ust lekko się podnoszą.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca.
- Będę pamiętać. Przepraszam, może nie powinnam pytać, bo to twoja prywatna sprawa, ale czy coś się stało?- przybliżyła swoje kolana do brody i oparła je na nich. Po raz kolejny zapadła między nimi cisza. Emily wyczekiwała odpowiedzi patrząc w podłogę.
- Dzwoniłem do domu.- przerwał na chwilę- Tęsknię za nimi.- nie spojrzał na nią.
- Nie mogę powiedzieć ci „rozumiem”, bo to nieprawda. Nigdy nie wyjeżdżałam na tak długi czas z domu, ale wiem, że dasz sobie radę. Niedługo na pewno ich zobaczysz.- z całych sił chciała go pocieszyć. Czuła, że jest mu to winna.
- Wiem, że ich zobaczę, ale nie wiem jak długo tak wytrzymam.
- Słuchaj,- przekręciła się w jego stronę, by dobrze go widzieć.- może dobrze nie znam ciebie i chłopaków, ale oni będą z tobą zawsze. Nie zostawią cię i muszę ci powiedzieć, że jesteś ogromnym szczęściarzem, że ich masz.- popatrzył na nią zaciekawiony- Jesteś daleko od rodziny i to jest okropne, ale przyjaciele są
z tobą i będą cię wspierać . Oni wiedzą co czujesz, bo są w takiej samej sytuacji. Nawet nie wiesz ilu ludzi chciałby być na twoim miejscu. Twoja rodzina też tęskni za tobą, ale wiedzą, że robisz to co lubisz i dobrze się bawisz. Na pewno nie byli by zadowoleni, gdyby dowidzieli się, że siedzisz tu smutny. Czy mam do nich zadzwonić?- podparła brodę na dłoni. Uśmiechnął się lekko i zaprzeczył ruchem głowy.
- Nie, nie dzwoń.- widać była po nim, że rozmowa mu pomogła.
- Może chcesz sam posiedzieć, więc- pokazała ręką drzwi- pójdę sobie.- Podnosiła się już z krzesła, lecz głos Zayna ją powstrzymał.
- Zostań.- zdziwiła się jego zachowaniem. Odłożył telefon, który cały czas trzymał w ręce. Mając wolne dłonie zaczął bawić się swoimi palcami- Muszę ci chyba podziękować.
- Mi?- spojrzała na niego zaskoczona- Co ja takiego zrobiłam, że chcesz mi dziękować?- była bardzo ciekawa jego odpowiedzi.
- Pomogłaś mi. Nasza rozmowa dużo mi uświadomiła. Nie miałem z kim o tym porozmawiać. Nie chce, by chłopaki dowiedzieli się, że tęsknię i nie chodzi o to, że się tego wstydzę. Martwiliby się o mnie. Więc muszę ci to powiedzieć. Dziękuję.- lekki uśmiech zagościł na jego twarzy, gdy odwrócił się w jej stronę.
- To jesteśmy kwita. Jeśli będziesz potrzebował pomocy, to przychodź do mnie.- odwzajemniła uśmiech.
- A jeśli ty będziesz potrzebowała pomocy, to głośno krzycz.- zaśmiali się w głos.
- Będę pamiętać.- jeszcze chwile dookoła nich panował głośny śmiech, lecz z czasem zaczynał on ustępować.
- A czy ja mogę cię o coś zapytać?- oparł łokcie na stoliku.
- Pewnie.- odpowiedziała trzymając się za brzuch, który zaczął ją boleć od dużej ilości śmiechu.
- Cały czas to za mną chodzi, ale nie mam pojęcia jak mam cię o to zapytać.- podrapał się po karku.
- Zaczynam się bać.- zżerała ją ciekawość co do tego pytania.
- Czy w twojej rodzinie wszystko jest porządku?- spytał niepewnie. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy zdziwiona tym co usłyszała.
- Dlaczego mnie o to pytasz?- odwróciła się do niego bokiem.
- Nie kontaktowałaś się z nikim po napadzie i powiedziałaś, że nie ma u ciebie w domu nikogo.- odetchnęła ciężko zastanawiając się, czy opowiedzieć o wszystkim chłopakowi. Zayn widząc zachowanie dziewczyny  powoli żałował, że zadał to pytanie.
- Dobrze, jeśli tak bardzo cię to ciekawi. Dwa miesiące przed poprzednimi wakacjami wraz z przyjaciółmi zapisałam się do organizacji, która miała budować domy w Sudanie. Przeszłam potrzebne badania, które wyszły znakomicie.  Na początku rodzice nie chcieli się zgodzić. Mówili, że jest to niebezpieczne, oraz że pragnął spędzić wakacje razem ze mną. Cudem ich przekonałam.  Tydzień przed wakacjami ruszyliśmy
w podróż. Było nas dużo z czego organizatorzy bardzo się ucieszyli. Przed wyjazdem odbyły się różne kursy, które miały nas do wszystkiego przygotować. Podczas pobytu dzwoniłam do rodziców codziennie, mówiąc, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i nie ma się o co martwić. Po jakimś czasie rozpoczęły się zamieszki, które trwały dwa dni. Miejscowa ludność, która była w nas zakochana chroniła nas, więc skończyło się tylko na siniakach i zadrapaniach. Całe szczęście domy, które budowaliśmy okazały się bardzo solidne, więc nie ucierpiały, chociaż inne budynki wyglądały okropnie. Rodzice o wszystkim dowiedzieli się
z telewizji i zaczęli do mnie wydzwaniać. Mieliśmy masę roboty. Pracowaliśmy od wczesnego ranka, po późną noc. Chciałam do nich zadzwonić, ale czas był na wagę złota. Nadal budowaliśmy domy, lecz także pomagaliśmy rannym, oraz staraliśmy się naprawiać inne budynki. Odezwałam się do nich dopiero cztery dni przed wyjazdem. Oczywiście nie byli z tego zadowoleni. Kazali mi od razu wracać do domu. Jak możesz się domyślić, zostałam. Było tak dużo do zrobienia. Liczyła się każda para rąk. Kiedy wróciłam w domu panował armagedon. Dostało mi się o to, że pomagałam ludziom. Lecz z tego lata niczego nie żałuję. Wybudowaliśmy sześć domów i pomogliśmy wielu ludziom. Tego lata także chciałam tam pojechać. Chyba nie musze ci opowiadać jaka była reakcja moich rodziców, kiedy opowiedziałam im o moim planach. Razem z nimi miałam jechać na wakacje do Rio de Janerio. Miały to być nasze wspólnie spędzone wakacje, podczas których miałam mieć zaplanowaną każdą minutę mojego życia. Nie zgodziłam się na to, więc
w domu wybuchła awantura, podczas której padło kilka niemiłych słów. Właśnie dzisiaj wylecieli na wakacje.  Kiedy wyjechali na lotnisko pobiegłam za nimi. Chciałam ich przeprosić, bo uświadomiłam sobie, że wina nie leży tylko po ich stronie, lecz kiedy dotarłam na miejsce, samolot odleciał. Wracając z lotniska napadli na mnie. Resztę już znasz- odgarnęła za ucho swoje ciemne włosy.
- Może zadzwonisz do nich?- spytał mając nadzieję, że jej pomoże.
- Myślałam o tym, ale nie mam pojęcia co mam im powiedzieć.
- Najlepiej prawdę. To co czujesz. – wiedział, że jest to banalna odpowiedź.
- Dobra. Cześć mamo. Cześć tato,- zaczęła z udawanym uśmiechem- to ja, wasza córka, pamiętacie? Chciałam was przeprosić, ale nie zapominajcie, że wina leży także po waszej stronie. Życzę miłych wakacji.- patrzyła na chłopaka wyczekując na jego odpowiedź.
- Nie do końca o to mi chodziło.- na jego twarzy zagościł grymas- Ale wiem, że sobie poradzisz
i powiesz coś lepszego.- wstał z krzesła kierując się do wyjścia- Powodzenia.- po chwili już go nie było.
Emily nadal siedziała nie ruszając się. Miało to na celu odwlec rozmowę z rodzicami. Kiedy po skończeniu wyobrażenia sobie po raz setny rozmowy jej i rodziców wyciągnęła z kieszeni telefon. Serce waliło jej
z niewyobrażalną siłą. Ręce trzęsły się, co nie pomagało w wybraniu numeru. Kiedy cyfry pojawiły się już na wyświetlaczu, a rozmowa została dokładnie ułożona w głowie, pozostało tylko wcisnąć jeden mały guzik, lecz to wydało się najtrudniejsze. Nie potrafiła się przełamać. Cały czas wmawiała sobie, że może to zrobić, ale to było bardzo trudne. Ostatni raz rozglądnęła się dookoła szukając jakieś wymówki. Kiedy żadnej nie znalazła, wzięła głęboki wdech i wcisnęła przycisk. Gdy usłyszała charakterystyczne pikanie miała wielką ochotę się rozłączyć, lecz wszystko się zmieniło, gdy usłyszała głos ojca. Nastała chwila ciszy, którą Emily przerwała słowem „cześć”.
Po kwadransie zadowolona odłożyła telefon. Nie spodziewała się, że to będzie aż tak proste. Oczywiście była to dość sztywna rozmowa, która nie przypadła jej do gustu, lecz było lepiej niż sobie mogła wyobrazić. Przeprosili się, co nie było trudne. Rodzice stwierdzili, że nie powinni zabraniać jej  wyjazdu. Stwierdzili, iż jest na tyle dorosła, by wybierać gdzie chce spędzać wakacje. Zaproponowali jej, by przyjechała do nich, lecz Emily odmówiła. Razem uzgodnili, iż kolejne wakacje dziewczyna spędzi w Sudanie, lecz ferie
z rodziną. Opowiedziała im także o napadzie, który strasznie ich przeraził. Zadawali jej mnóstwo pytań typu „Czy nic ci nie jest?”, „ Widziałaś ich?”,” Byłaś na policji?”, „Kim jest chłopak, który ci pomógł?” Zadowolona wstała z krzesła i podeszła do barierki. Zatopiła wzrok w Los Angeles. Poczuła się o wiele lepiej.  Musiała spędzać wakacje sama. Przyjaciele wyjechali do Sudanu, rodzice do Rio de Janerio, a Emily Shay została tutaj. Oparła się o barierkę. Słońce powoli zachodziło nad miastem. Asfaltem mknęły drogie samochody. Chodnikami chodzili ludzie zmęczeni po całym dniu, lecz byli też tacy, którzy rozpoczynali swój dzień. Kilka ulica dalej znajdował się jej dom, za którym ani trochę nie tęskniła. Nie chciała do niego wracać, wiedząc, że będzie tam zupełnie sama. Bała się tylko jednego, że niedługo będzie musiała zmierzyć się z tą samotnością. Prędzej czy później przestąpi jego próg.
- Emily- usłyszała za sobą czyjś głos. Odwróciła się gwałtownie. Naprzeciwko niej stał Harry- Czekamy na ciebie.- podszedł do niej uśmiechnięty.
- Przestraszyłeś mnie.- oburzyła się trzymając dłoń na sercu.
- Chciałem to zrobić. Stałaś taka zamyślona, więc pomyślałem, że fajnie będzie cię od tego oderwać.- zadowolony z czynu przybliżył się do niej.
- Głupek!- uderzyła go lekko w ramię.
- Nie ukrywam tego.- zaśmiali się w głos. Oboje oparli się o barierkę twarzą do miasta.- Ach, co za piękny widok.
- Fakt, nie można narzekać.- z dala można było usłyszeć dźwięk syreny policyjnej.
- Jesteś szczęściarą.- spojrzał na nią.
- Niby dlaczego?- zaskoczona czekała na jego odpowiedź.
- Mieszkasz w Los Angeles. Od kiedy pamiętam, marzyłem o tym, by tutaj zamieszkać.- spojrzał w dal.
- Tak, omija cię tyle świetnych rzeczy. Znakomita pogoda, wypady ze znajomymi na plaże, zakupy, imprezy i takie tam.
- Mam zamiar spróbować tego wszystkiego w te wakacje. Czy chciałabyś mi towarzyszyć w poznawaniu klimatu L.A.?- poprawił swoje włosy jednym ruchem głowy.
- Z wielką przyjemnością będę panu towarzyszyć.- powstrzymując się od śmiechu ukłoniła się lekko przed nim.
- Nie mogę się doczekać.
- Ale za to musisz mnie nauczyć tego.- poruszała głową tak, jak robił to Harry, lecz wyglądało to dużo gorzej.
- Mam nadzieję, że ja tak nie robię.- pokazał palcem na jej włosy.
- Nie, to była marna podróbka.
- Dobrze, zaraz zapisze cię na zajęcia, ale teraz lepiej chodź do chłopaków, bo pewnie zastanawiają się co my tu tyle czasu robimy.- spojrzał na nią wymownie, a jego brwi kilka razy powędrowały do góry
 i z powrotem. Obydwoje wybuchnęli śmiechem.
- Masz rację, lepiej chodźmy.- śmiejąc się ruszyli do wyjścia . Harry objął ją ramieniem. Radoście zeszli do chłopaków.
- No, wreszcie jesteście.- zaczął Liam- Co tak długo tam robiliście?- Harry i Emily spojrzeli na siebie.
- Siadajcie, bo zaraz zaczynamy.- zakomunikował Louis. Dziewczyna zajęła miejsce na sofie. Po jej lewej stronie siedział Malik, a po prawej Tomlinson, oraz Styles.
- Na dzisiaj wybrałem – zaczął Niall- komedie i horror. Sądzę, że rozpoczynamy od komedii.- chłopak włączył film i usiadł na ziemi obok Liama.
W pomieszczeniu panowała ciemność, ponieważ zasłony zostały zasłonięte. Wszyscy siedzący na sofie i na ziemi wygodnie wtulili się w koce i poduszki. 
Podczas oglądania drugiego filmu Emily nieświadoma położyła swoja głowę na ramieniu Louisa. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony, lecz gdy zobaczył, że oczy dziewczyny są zamknięte uśmiechnął się sam do siebie i wrócił do oglądania.

Rozdział 4 pojawił się trochę później niż poprzednie. Niestety tworzenie rozdziałów trochę mi zajmuje i nie można zapominać o tym, że są wakacje, więc jest mniej czasu (kto by pomyślał).
Chciałam bardzo podziękować, za wszystkie komentarze, a było ich aż 19. W porównaniu z pierwszym rozdziałem, gdzie były 4 komentarze, to jest to dla mnie ogromna ilość.
Macie jakieś pytania? Piszcie pod postem, albo na mój e-mail  xcriminallovex@gmail.com.
Chcesz być informowanym? Pisz pod postem.
Za jakiekolwiek usterki przepraszam :)
Pozdrawiam :) 

niedziela, 1 lipca 2012

Rozdział 3


Chłopcy uzgodnili, że najlepszym pomysłem na posiłek dla nich, oraz przybyłego gościa będą kanapki. Wśród nich nie było urodzonego kucharza. Nie gotowali źle, lecz nie było to ich pasją. Potrafili przygotować kilka potraw, ale to było na tyle, jeśli chodzi o ich umiejętności.
Za oknem była wyśmienita pogoda na wyjście z domu. Słońce grzało jak zawsze w Los Angeles.
Chłopcy nie dając po sobie poznać nasłuchiwali, czy przypadkowo ich gość się nie obudził. Wszyscy chcieli ją poznać. Dzięki temu, że Zayn opisał jej wygląd, mieli łatwiej ją sobie wyobrazić, choć u każdego
w myślach wyglądała ona troche inaczej. Nie mogli się doczekać, kiedy wreszcie ją zobaczą, a najbardziej Louis i Harry. Razem z Zaynem nie mieli jeszcze dziewczyny i sądzili, że właśnie Emily to ta, na którą czekali. W kuchni panowała miła atmosfera. Chłopcy świetnie czuli się w swoim towarzystwie. Akceptowali nawzajem swoje wady i mogli liczyć na siebie nawzajem. Odkąd stworzono zespół przebywali ze sobą cały czas. Wiedzieli o sobie wszystko. Mieli swoje tajemnice, które przysięgli sobie zabrać do grobu. Wszystko co robili razem sprawiało im dużo przyjemności. Nie potrafili wyobrazić sobie życia bez siebie.
Kiedy skończyli, zanieśli wszystko do salonu. Posiłek położyli na stoliku pośrodku foteli i sofy. Wszyscy usiedli na miejscach z dobrym widokiem na dziewczynę. Emily leżała spokojnie, nieświadoma, że obecnie przygląda się jej pięciu chłopaków. Siedzieli cicho nie odrywając od niej wzroku. Przez dłuższy czas nie odzywali się. Ich celem, było nie obudzenie jej. Nagle dziewczyna zaczęła się poruszać. Wszyscy zamarli. Jej powieki podnosiły się. Kiedy oczy były już otwarte przeżyła szok.
Na sofie, naprzeciwko niej siedziało pięciu chłopaków patrzących prosto na nią.- „Co się dzieje?!”- pomyślała. Wśród chłopaków siedzących na sofie znalazła wzrokiem Zayna, który uśmiechał się do niej promiennie.
- Cześć, wreszcie się obudziłaś.- przywitał ją radośnie Zayn. Emily przetarła zaspane oczy i odgarnęła lecące na twarz włosy. Patrzyła na każdego z osobna.
- Czy ja tu przy was spałam?- spytała z nadzieją, że ich odpowiedź będzie brzmiała mniej więcej tak: „Oczywiście, że nie. Przed chwilą się tu pojawiłaś” Doskonale wiedziała, że jest to nierealne.
- Tak.- odpowiedział zaskoczony pytaniem Malik.
- A wy tak cały czas siedzicie i patrzycie się na mnie?
- Może nie cały czas, ale na pewno dłuższą chwilę.-  zaśmiał się chłopak. Dziewczyna uśmiechnęła się
z grzeczności.
- Świetnie.- powiedziała beznamiętnie. Załamana tym, czego się przez chwilą dowiedziała. Próbowała ściągnąć z siebie koc, którym była przykryta, lecz wszystkie próby były bezowocne. Wszyscy parsknęli śmiechem. Emily zalała się rumieńcem.- Będę się zbierać, zanim znowu się przed wami skompromituję. 
- Spokojnie. Poczekaj.- oczy Zayna śmiały się.- Nie skompromitowałaś się i zapewniam cię, iż nie robiłaś nic dziwnego przez sen.
- Ale wyglądasz słodko, kiedy śpisz.- Harry uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Harry! Przestań!- skarcił go Liam. Dziewczyna po raz kolejny odgarnęła swoje włosy. Czuła się bardzo dziwnie wśród pięciu obcych ludzi, a świadomość, iż patrzyli na nią, kiedy ona spała, sprawiała, że chciała stamtąd uciec. Ściągnęła z siebie koc i usiadła na fotelu.
- Może przedstawię ci moich przyjaciół.- zaczął Zayn.- To jest Harry.
- Cześć Emily.- chłopak poprawił swoje włosy i uśmiechnął się. Siedział po lewej stronie, na miejscu, gdzie można położyć wygodnie ręce. Jego brązowe włosy kręciły się niesfornie, co dodawało mu dużo uroku. Brązowe oczy śmiały się do niej.
- Harry jest dobry w przytulaniu.- poinformował Zayn.
- Zgadza się.- oparł łokcie o swoje kolana- Jestem w tym niezły.- uśmiechnął się pokazując dwa rzędy białych, równych zębów.  Dziewczyna zauważyła, że na jego prawym policzku pojawił się mały dołeczek. Na jego widok kąciki jej ust lekko podniosły się do góry. Ubrany był w białą koszulkę, niebieską koszulę, której rękawy wysoko podwinął. Jego spodnie były granatowe, a na nogach miał białe trampki.
- To jest Liam.- chłopak siedzący obok Harrego pomachał do niej i obdarzył ją uśmiechem.- Liam boi się łyżeczek, dlatego lody je widelcem.- Zayn parsknął niekontrolowanym śmiechem.- Przepraszam- zwrócił się do chłopaka opanowując swoje zachowanie.- nadal wydaje mi się to dziwne.
- A ty, kiedy jesteś pijany zabawnie tańczysz.- odpowiedział mu. Malik potwierdził to ruchem głowy. Payne miał brązowe włosy, które stały w niektórych miejscach, lecz dziewczyna była pewna, iż układał je bardzo długo. Jego brązowe oczy doskonale pasowały do koloru jego włosów. Miał koszulę w czerwono-czarną kratę, oraz kremowe spodnie, a na stopach czerwone buty.
- To jest Niall.- kontynuował Zayn pokazując ręką na chłopaka.- Bardzo lubi śpiewać głośno pod prysznicem.- Emily zaśmiała się cicho.
- Hey.- dziewczyna spojrzała na chłopaka siedzącego koło Liama.- Tak, to prawda, śpiewam pod prysznice, ale nie wstydzę się tego.- jego jasne włosy stały zmierzwione na wszystkie strony, a niebieskie oczy, jak u każdego z piątki chłopaków śmiały się. Miał na sobie zieloną bluzkę z krótkim rękawem
i niebieskie spodnie.
- A to jest Louis…- wypowiedź Zayna przerwał nagle chłopak.
- Ty- pokazał palcem na Emily- Ty masz…- mówił szeptem- paski!- krzyknął. Dziewczyna aż podskoczyła na fotelu. Zrobiła pytającą minę w stronę chłopaków. Była zaskoczona zachowaniem Louisa. Patrzył na nią niczym zbieg z zakładu psychiatrycznego, przez co nie czuła się bezpiecznie w jego towarzystwie. "Mam bluzkę w paski, ale czy t jest takie dziwne"-pomyślała. Chłopak miał brązowe włosy, które ułożone były starannie na lewą stronę, a jego niebieskie oczy patrzyły na nią zaciekawione. Ubrany był w granatową koszulę, która rozpięta była pod szyją. Miał także szare spodnie, oraz czarne buty.
- Zaczyna się.- szepnął Harry do Liama. Em czekała na wyjaśnienia.
- Ty… -Louis przyglądając się dziewczynie wstał z sofy- Emily Shay- krążył dookoła niej- wyglądasz świetnie w paskach!- krzyknął uradowany.- Niech ci się przyjrzę.- oglądał ją z każdej strony.
- Czy ktoś mi to w końcu wytłumaczy?- zwróciła się do reszty chłopaków. Uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- No więc…- zaczął Liam- Nasz kolega bardzo lubi paski w każdej wersji. Jeśli coś ma paski i nadaje się do noszenia, to pewne jest, że będzie miał to na sobie.
- Nie było by w tym nic złego,- wtrącił się Niall- gdyby nie uważał, że tylko on w nich wygląda dobrze.
- Nikomu z nas nie pozwala w nich chodzić, ale widzę, że ty jesteś wyjątkiem.- dodał Harry.
- Właśnie poznałaś nasz problem.- zaśmiał się Zayn. Emily poczuła się pewniej, wiedząc o co chodzi chłopakowi.
- Co sądzisz o marchewkach?- Louis stanął przed nią wyczekując na odpowiedź.
- Są dobre…- odpowiedziała niepewnie. Oczy Louisa powiększyły się.
- Ha! -krzyknął- A gołębie?
- Ptaki jak każde inne.- odpowiedziała beznamiętnie zastanawiając się jak długo to będzie trwać.
- Czy chcesz zamieszkać ze mną w domu w paski. Hodować marchewki i dzielić sypialnię z gołębiami?- wypowiedział słowa teatralnym głosem. Reszta chłopaków, którzy przed cały czas powstrzymywali śmiech, teraz ryknęli nie zważając na to, że Louis zmierzył ich wzrokiem.
- Jest to wyznanie miłości?- spytała zaskoczona.
- Interpretuj to jak chcesz. – kucnął przy fotelu- To jak?
- Nie…
 - Dlaczego?! Dlaczego?!- udawał człowieka pogrążonego w bezgranicznej rozpaczy.
- Wizja dzielenia sypialni z gołębiami mnie przeraziła.- na samą myśl o tym na jej twarzy namalował się grymas. Louis wstał spokojnie.
- Gołębie możemy sobie odpuścić.- machnął ręką.
- Louis.- powiedział Liam. Gdy zobaczył, że to nie dało żadnych rezultatów spróbował raz jeszcze, lecz tym razem głośniej- Louis!- chłopak odwrócił się.
- Tak?- spytał się, choć doskonale wiedział, o co mu chodziło.
- Siadaj.- rozkazał z pełną powagą Liam. Chłopak posłusznie wykonał polecenie.
- Przepraszamy za niego. Jak my wszyscy- Zayn pokazał dłonią na chłopaków- jest nieobliczalny.
- Nic się nie stało.- uśmiechnęła się lekko.
- A teraz- Niall klasnął w ręce patrząc na talerz z kanapkami- czas na…
- Nie Niall- przerwał mu Harry- Nie na jedzenie.- blondyn spojrzał na niego groźnie.
- O co chodzi?- spytała Emily zauważywszy, że oczy chłopaków zwrócone są w jej stronę, a uśmiechy zniknęły z ich twarz,- Jeśli macie na myśli to, co Zayn na pewno wam powiedział, to już jest dobrze. Uspokoiłam się i nic mi nie jest. Zaraz po tej rozmowie się żegnamy i to chyba tyle, jeśli chodzi o tą sprawę.
- Tak, o tym chcieliśmy porozmawiać.- powiedział Louis. Dziewczyna poczuła, że w pomieszczeniu panuje poważna atmosfera. Wyraz twarzy każdego siedzącego na sofie chłopaka zmienił się diametralnie.- A więc, myślałaś już o policji?- dziewczyna spojrzała na podłogę. Nawet nie przyszła jej do głowy policja. Z całych sił chciała o tym zapomnieć, a zagłoszenie tego na pewno w tym nie pomoże.
- Nie…- odpowiedziała przecierając dłońmi twarz.
- A chcesz to zgłaszać?- spytał Liam. Naprawdę nie miała pojęcia. Jedna jej część chciała iść z tym na policję, lecz druga nie chciała przez to drugi raz przechodzić.
- To jest twoja decyzja. My nie możemy cię do niczego zmuszać, ale jeśli będziesz chciała, my pojedziemy z tobą. Powiedz tylko słowo, a już stąd wychodzimy.- uśmiechnął się ciepło Zayn. Bardzo chciał, by ktoś za nią podjął tę decyzję.
- To co zrobili nie może im ujść na sucho.- stwierdził Niall. To była dla niej podpowiedź. „W rzeczywistości, nic mi się nie stało, ale jeśli na moim miejscu był by ktoś inny … Może właśnie teraz napadają na kogoś”. Chłopaki patrzyli wyczekująco.
- To jak?- spytał Harry. Emily spojrzała w dal.
- Jeśli to zgłosisz, ja też będę przesłuchiwany. Nie będziesz sama. Nie bój się.- stwierdził Zayn. Dziewczyna odetchnęła ciężko.
- Dobrze, pójdę na policję.- poczuła wielką ulgę po podjęciu tej decyzji. Chłopacy uśmiechnęli się, co oznaczało, że właśnie na taką odpowiedź czekali.
- Świetnie.- powiedział Liam- Oczywiście będziemy ci towarzyszyć.
- Dzięki.- uśmiechnęła się lekko.
- Sądzę, że po tej rozmowie wszyscy zgłodnieliśmy, więc zabierzmy się za kanapki.- Niall nie czekając na reakcję innych, wziął jedną z kanapek i zaczął jeść. Za jego przykładem poszli też inni. Jedzenie znikało
w zastraszającym tempie. Wszyscy rozmawiali umilając sobie w ten sposób czas. W domu panowała przyjazna atmosfera. Em i pięciu chłopaków bardzo dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Choć dziewczyna na początku czuła się nieswojo, to po pewnym czasie wszystko minęło.
Emily bała się pytań policji. Myśl, że siedzi z policjantem przy stole twarzą w twarz była przerażająca. Nigdy wcześniej nie była na policji. Miejsce i wszystko co jest tam wykonywane znała z telewizji i opowieści innych ludzi. Bardzo chciała wyjść z budynku, odetchnąć z ulgą i powiedzieć „Nie było tak źle”. Wiedziała, że obecność chłopaków na pewno jej pomoże. Nie będzie czuć się samotna. Samotność na pewno nie pomogłaby w przebywaniu w tym miejscu.
Po dwóch kwadransach, kiedy wszystko zostało zjedzone postanowili wyruszyć. Serce Emily biło coraz szybciej.
- Nie bój się.- szturchnął ją Louis, gdy wychodzili z domu- To tylko wydaje się takie straszne. Opowiesz im  o wszystkim co się wydarzyło, sporządzą portrety pamięciowe i będzie po wszystkim.
- Tak wiem, ale to mój pierwszy raz.
- I oby ostatni.- zaśmiał się przyjaźnie. Pojechali dwoma samochodami. Zay, Emily i Liam samochodem Malika, a Louis, Harry i Niall samochodem Tomlinsona.
Dziewczyna przez całą drogę nie wypowiedziała ani słowa. Zupełnie inaczej zachowywali się chłopcy. Cały czas o czymś rozmawiali. Pierwszym tematem była piosenka, która leciała w radiu. Zayn stwierdził, iż muzyka jest dobra, lecz wszystko psuje ciągle powtarzający się tekst. Kolejnym tematem był nowy film, którego reklamę widzieli na jednym z ekranów, który emitował wszystkie nowości filmowe.
- Plejada świetnych aktorów, ale boję się, że to będzie jakaś denna komedia.- stwierdził Liam. Rozmowy dotyczyły także samochodów, które właśnie wchodzą na rynek i na które warto zawiesić oko. Można było także usłyszeć od nich „Głowa do góry Emily”, co nie pomagało dziewczynie. Jechali przez słoneczne ulice Los Angeles. Em patrzyła przez okno na „uciekająco” scenerię. Ludzie podążali do różnych miejsc, zamyśleni w swoje codzienne sprawy. Emily próbowała uwierzyć, że to co zaraz zrobi, to naprawdę nic takiego.
Kiedy zatrzymali się na kolejnych światłach Zayn spojrzał na dziewczynę we wstecznym lusterku. Siedziała zamyślona, patrząc w dal. Bardzo szkoda mu było Emily. Wiedział, że ciężko będzie jej opowiedzieć
o wszystkim policji. Doskonale pamiętał wyraz jej twarzy, kiedy przyszedł jej z pomocą. Była roztrzęsiona,
a jej oczy wypełnione były strachem. Nagle usłyszeli dźwięk sms’a. Liam wyciągnął z kieszeni telefon
i odczytał wiadomość, której nadawcą był Harry. „Jak ona się czuje?” Chłopak nie czekając długo odpisał na pytanie. „Nie odzywa się”
Po chwili byli już na miejscu. Cała szóstka weszła do budynku policji. Tak jak sądzili, Emily i Zayn byli przesłuchiwani. Zadawano im mnóstwo pytań. Obydwoje opowiadali o wszystkim co się wydarzyło, nie ukrywając żadnego faktu. Sporządzono portrety pamięciowe i podziękowano im za współpracę. Przez cały czas na korytarzu spokojnie czekali chłopcy. Chodzili tam i z powrotem , lub siedzieli na krzesłach. Na ścianach wisiały różne plakaty dotyczące używek, przemocy, szybkiej jazdy i wielu innych. Co jakiś czas koło nich przechodzili policjanci z ludźmi w kajdankach. Gdy zobaczyli, że z pokoju wychodzą chłopak
i dziewczyna zaczęli dopytywać się o wszystko. Kiedy mieli już wychodzić podszedł do nich policjant
z informacją, iż przestępcy którzy napadli na nią byli już zatrzymani za te same przewinienia w Chicago. Obecnie poszukiwani są w Los Angeles, a znalezienie ich, to tylko kwestia czasu.
Kiedy Em wyszła z budynku poczuła się lekka. Cały strach z niej wyparował i mogła z ręką na sercu powiedzieć, że nie było tak źle. Oczywiście pytania policji nie były przyjemne, lecz na każde odpowiadała szczerze nic nie utajając.
- Napij się.- kiedy schodzili po schodach prowadzących do budynku Liam podał jej butelkę z wodą.
- Właśnie teraz mi tego potrzeba. Dzięki.- wzięła napój i spragniona zaczęła pić. Gdy poczuła, że pragnienie zostało ugaszone zwróciła się do Zayna.- Możesz mnie odwieść do domu?
- A będzie tam ktoś?- był zaskoczono prośbą dziewczyny. Pokiwała przecząco głową.- To jedziemy do nas.- uśmiechnął się. Wszyscy stanęli na chodniku.
- Nie chce wam siedzieć na głowie.
- Co ty wygadujesz?! Z tobą jest bardzo fajnie. – oburzył się Niall.
- Ale…- chciała zaprotestować.
- Nie ma żadnego „ale”.- przerwał jej Louis.- Wsiadamy do samochodów i jedziemy. Emily poddała się. Jasne było, że nie przekona ich do tego, że może zostać sama. Wsiadła do samochodu Zayna i ruszyli do domu.

Na początku chciałam podziękować, za wasze opinie, które zamieszczaliście w komentarzach, a komentarzy była duża ilość (przynajmniej jak dla nie), bo aż 8. Nawet nie spodziewałam się, że aż tak bardzo spodoba się wam to co piszę.
Jeśli ktoś chciałby być informowany, niech zostawi wiadomość pod tym postem, z informacją, w jaki sposób chce być informowany.
Z okazji wakacji życzę wszystkim czytelnikom wspaniałych dwóch miesięcy. Mam nadzieję, że poznacie świetnych ludzi i przeżyjecie niezapomniane przygody.
Czekam na wasze opinie.

niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 2


 - Ładny.- mogła się założyć, że z tyłu ogrodu znajdował się basen i inne atrakcje.
- Zapraszam w nasze skromne progi.- otworzył furtkę.- Proszę.- jedną rękę trzymał na klamce, a drugą wykonał zachęcający gest. Dziewczyna niepewnie weszła do ogrodu.
- Długo już tu mieszkacie?- oglądała się dookoła. Nie chciała, by coś umknęło jej uwadze. Szli właśnie ścieżką wyłożoną z jasnych średniej wielkości okrągłych płyt. Dookoła było bardzo dużo różnego rodzaju drzew i krzewów. Wszystko utrzymane było bardzo starannie. Trawa równo przycięta wyglądała na bardzo wypielęgnowaną. Droga rozwidlała się na trzy strony. Na prawo, gdzie prowadziła w stronę altany. Stała ona na szarej podmurówce, która wyłożona była szarym tworzywem, dzięki czemu służyło także jako miejsce do siedzenia. Jej ściany były zbudowane z cegieł o różnych stonowanych kolorach. Posiadał także ciemne deski, które służyły jako framuga drzwi, oraz jako półki. Duże, jasne prostokątne płytki tworzyły podłogę. Dach był z ciemnego drewna. W środku altany znajdowały się kontrastujące dekoracje. Były czarne, oraz szare poduszki. Rośliny w szarych doniczkach, oraz wiele innych dekoracji. Droga po lewej stronie prowadziła na tyły domu, a ścieżka prosto kierowała w stronę tarasu. Dookoła był obsadzony różnymi drzewami. Podłoga była wyłożona jasnym drewnem. Od strony ogrodu znajdował się niski jasny murek. Były także dwie ławki z jasnego drewna, które służyły także jako półki. Ścieżka biegnąca prosto prowadziła do drzwi  a ścieżka w lewo na tyły domu. Przy budynku znajdował się duży garaż, do którego prowadził wjazd.
- Od początku wakacji. Jakieś 3 dni. Wiesz…- podrapał się zakłopotany po karku. – W domu może panować bałagan. Ja osobiście lubię porządek i staram się go utrzymywać, ale mieszkam z czterema bałaganiarzami. Wczoraj sprzątaliśmy i wyszło nam to bardzo dobrze, ale od rana nie było mnie w domu i nie wiem czego mogę się spodziewać.- jego twarz pokazywała, że jest mu bardzo głupio. Zayan zawsze starał się robić dobre wrażenie na dziewczynie, a bałagan w domu na pewno w tym nie pomagał.
- Nie przejmuj się. Będę udawać, że tego nie widzę.- kiedy wkroczyli na taras, otworzył drzwi. Wpuścił dziewczynę pierwszą do środka. Emily weszła do dużego przedpokoju.
- Chodź, zaprowadzę cię do salonu.- położył rękę na jej plecach. Zmierzali obydwoje w stronę pomieszczenia. – Jest porządek.- powiedział z ulgą, kiedy przekraczali próg salonu. I rzeczywiście tak było. Pokój był bardzo ładnie urządzony. Podłoga była wyłożona jasnymi panelami. Ściany miały kolor kremowy. Na środku stała jasna sofa i dwa fotele po bokach. Przy ścianie stał duży telewizor. Był także fortepian, oraz inne meble i dodatki, które dodawały miejscu uroku. Z salonu wychodziły szklane drzwi, które prowadziły na taras z tyłu domu.
- Ładnie.- odparła przyglądając się miejscu.- Kto z was najbardziej bałagani?- spojrzała na niego zaciekawiona.
- Ja.- przekręcił głowę w bok i podniósł prawe ramię.- Tak, ja…- powtórzył po chwili namysłu.- Ale nie tylko ja. Każdy z nas ma w sobie to coś, ale ja mam tego troche więcej niż oni.
- Tak myślałam.
- Rozgość się.- powiedział widząc, iż dziewczyna nie wie co ze sobą zrobić.
- Dzięki. Masz apteczkę? Trzeba coś zrobić z twoją raną.
- Tak. Już przynoszę.- wyszedł z pokoju sprawiając, że zapach jego perfum stał się bardziej odczuwalny. Emily czuła się trochę nieswojo w nowym otoczeniu. Podchodziła powoli do różnych elementów dekoracji. Podeszła także do pianina. Nacisnęła na kilka klawiszy, tworząc melodię dobrze jej znaną.- Potrafisz grać?- spytał wchodząc powrotem do salonu. Położył apteczkę na stole, który znajdował się przy sofie.
- No… Tak jakby.- odeszła od instrumentu. Usiadła na sofie koło Zayana. Wzięła do ręki watę i wodę utlenioną. Przybliżyła się do chłopaka, by mu lepiej przyjrzeć się ranie. Zaczęła powoli ją dezynfekować. Chłopak syknął z bólu.- Bardzo boli?
- Trochę. Kiedy byłem młodszy często przechodziłem przez dezynfekcje ran.- podmuchała na ranę i dalej robiła swoje.- Robisz to bardzo ładnie.- dziewczyna uśmiechnęła się mimo woli. Zakleiła miejsce plastrem.
- Gotowe. Sądzę, że będziesz żył.- odsunęła się od chłopaka. Włożyła wszystko z powrotem do pudełka.
- Dzięki. A ty nie masz żadnych ran?
- Nie.
- To dobrze. Chcesz coś do picia?- wstał zabierając ze sobą apteczkę.
- Wodę.
- Już się robi.- ponownie została sama. Wyciągnęła z kieszeni spodni swój telefon, w nadziei, że znajdzie wiadomość od rodziców. Jednak nie było nic. „Czy oni się do mnie odezwą -pomyślała-może to ja powinnam do nich zadzwonić?” To był dobry pomysł, lecz nie potrafiła tego zrobić. Było jej strasznie wstyd za to co im powiedziała. Nie miała nawet pojęcia jak zacząć rozmowę. Zdawała sobie sprawę, że po zatelefonowaniu do nich byłoby jej lżej, ale nie potrafiła. Doskonale wiedziała co czuje w tej chwili: złość, smutek, ból, przygnębienie. Byłoby o wiele łatwiej, gdyby oni mogli poczuć to samo. Na pewno zdaliby sobie sprawę jako bardzo żałuje. Nie mogła się pozbyć głosu, który mówił w jej głowie jak bardzo to schrzaniła. Na razie nie mogła nic zrobić. Miała tylko nadzieję, że po jakimś czasie będzie potrafiła do nich zadzwonić i z nimi spokojnie porozmawiać.- Wszystko dobrze?- spytał chłopak kładąc na stoliku dwie szklanki. Następnie usiadł koło niej i spojrzał na nią.
- Tak. Zły dzień. Nie ma się czym przejmować.
- Wiesz- usiadł tak, by móc ją dobrze widzieć- kiedy ratuje się komuś życie, mimowolnie martwi się o niego.
- Miło z twojej strony, że się o mnie martwisz, ale możesz przestać, ponieważ nic się nie dzieje.- zapadła chwila ciszy. Zayan co chwilę spoglądał na dziewczynę, która przewracała w ręce swój telefon. Widział po niej, że coś ją gnębi, lecz wiedział także, że ona nie chce o tym rozmawiać. – Gdzie chłopcy?- nie spojrzała na niego.
- Poszli na zakupy. W lodówce zaczyna być pusto, a my nie lubimy, gdy nie mamy co jeść.- zaśmiali się w głos.
- A jak wam się podoba w Los Angeles?- Emily nie chciała, by pomiędzy nimi nastała cisza.
- Jest świetnie. Wielka Brytania ma to coś, co sprawia, że jest niesamowita, ale przegrywa jeśli chodzi o pogodę. Kiedyś w Los Angeles był spadek temperatury. Wszyscy chodzili w kurtkach, ale dla nas było ciepło i wyszliśmy w koszulkach. Nie zapomnę min przechodniów.
- Tak, to musiało fajnie wyglądać. Ciekawe co sobie o was pomyśleli.- spojrzała na niego.
- Chyba nie chcę wiedzieć.- pokręcił przecząco głową.- W ogóle L.A. jest świetne. Jest to jedno z moich ulubionych miejsc. A jakie jest twoje ulubione miejsce?- spytał ciekawy odpowiedzi.
- Los Angeles nie jest moim ulubionym miejscem. Znajduje się na mojej liście ulubionych miejsc, ale jest na 2 miejscu.
- A co jest na pierwszym miejscy?
- Miejsce o którym na pewno słyszałeś, ale nigdy tam nie byłeś. To miejsce różni się od L.A. pogodą, architekturą, krajobrazem.
- Dziwne, że jeszcze tam nie byłem. Gdzie to jest?
- Dowiesz się, kiedy mnie lepiej poznasz.- chłopakowi podniosły się do góry kąciki ust.
- Dlaczego akurat to miejsce.- nie dawał za wygraną.
- Ponieważ jest to mój drugi dom.- Emily wstała i podeszła do okna.
- Mam nowy cel życiowy- dowiedzieć się o tobie jak najwięcej.- dziewczyna uśmiechnęła się. Nagle zadzwonił telefon chłopaka.- Przepraszam, ale muszę odebrać.- westchnął i wyszedł z pomieszczenia zostawiając Emily po raz kolejny samą. Podeszłą powoli w stronę fotela. Zanim usiadła na nim, przejechała palcami po jego wykończeniu. Była naprawdę zmęczona. Usiadła wygodnie i poczuła jak jej oczy stają się coraz cięższe.
Po kwadransie rozmowy Zayan wrócił do dziewczyny. Został ją śpiącą na fotelu. Jej widok wywołał u niego mimowolny uśmiech. Ciemne długie włosy opadłą na jej drobną twarz. „Wygląda tak niewinne”- pomyślał. Bał się, że choć małym ruchem sprawi, że zobaczy jej oczy otwarte. Wziął koc, który leżał na sofie i jak tylko najostrożniej potrafił przykrył ją. Poruszyła się, co sprawiło, że chłopak zamarł na chwilę. Wtuliła się w materiał. Żadna część jej ciała nie wystawała spod koca. Usiadł powoli na sofie. W Emi- pozwolił ją sobie tak nazywać – było coś niezwykłego. Zayan zawsze oceniał dziewczyny po wnętrzu. Wygląd to tylko opakowanie. Piękno zewnętrzne zawsze minie z czasem, lecz piękno wewnętrzne zostanie. Była tylko dziewczyną, której pomógł i z którą dobrze mu się rozmawiało.
Siedział tak czekając z niecierpliwością na powrót chłopaków. Bał się ich reakcji. Liczył się z ich zdaniem. Sądził, że polubią ją, tak samo jak on.
Nie ruszał się już od jakiś dwóch kwadransów. Nie chciał jej obudzić. Martwił się, iż nawet jego oddech będzie jej przeszkadzał. Nagle usłyszał jak drzwi do domu się otwierają. Od progu w całym budynku było słychać głos Louisa śpiewającego piosenki z jednej z reklam, które nie da się zapomnieć.
- Such a feelin’s comin’ over me.
There is wonder in most every thing I see. Not a cloud In the sky, got the sun in my eyes. And I won’t be surprised it’s a dream.  I’m on the top of the world… This is the end, beautiful friend. This is the end, my only friend. The end of our elaborate plans…-  po tych słowach zaczął nucić melodię z piosenki “Eyes of the Tiger”-  Jestem myszą i nie dam się złapać! A kiedy przegram będę silny!- Zayan pobiegł szybko do chłopaków.
- W sklepie była promocja marchewek. Chciałem kupić dwie ciężarówki wypchane tymi pysznymi maleństwami.- opowiadał szczęśliwy Louis- ale na ciężarówki nie sprzedają, więc wziąłem dwie reklamówki.- podniósł torby, które trzymał w obydwóch rękach.- Mam nadzieję, że wystarczy.
- Na pewno wystarczy, zwarzywszy na to, że tylko ty z nas jesz marchewki.- powiedział Liam. Wszyscy przeszli do kuchni by rozpakować zakupy.
- I bardzo dobrze. Wszystkie będą moje. Wezmę je do mojego pokoju i postawię na honorowym miejscu.- z torby wybrał najładniejszą marchewkę i zaczął ją jeść.
- Najpierw posprzątaj, bo nie wiem, czy marchewki chcą dzielić jedno pomieszczenie z brudną bielizną.- zaśmiał się Harry wkładając zakupy do lodówki.
- Chłopaki, troche ciszej.- powiedział Zayan wyciągając butelki wody z toreb.
- Nasze mamy tu są?!- krzyknął Niall. Wszyscy stanęli jak wryci przerywając czynności, które przed chwilą wykonywali. Na ich twarzach malowało się przerażenie.- Muszę szybko posprzątać pokój.- powiedziawszy to Niall miał już wychodzić z kuchni, lecz głos Zayana go powstrzymał.
- Nie ma tu naszych mam.- odparł zdziwiony reakcją kolegów. Wszyscy odetchnęli głęboko.- Niby dlaczego miały tu przyjechać nasz mamy?- spytał chłopaka.
- Nie wiem. Jakoś tak mi wpadało do głowy.- Niall schował ręce do kieszeni. Wszyscy wrócili do swoich czynności.
- Nie strasz nas tak więcej Zayan.- Harry nadal wkładał produkty do lodówki.
- Mamy gościa.- nikt nie przejął się informacją Zayana.
- Nic nie przebije naszych mam. Chyba, że nasze dziewczyny. Co nie Niall?- Liam roześmiał się w głos.
- Przestaniecie? My też znajdziemy sobie dziewczyny.- oburzenie Louisa nikogo nie zdziwiło. Odkąd Niall znalazła dziewczynę, która zaakceptowała wszystkie jego wady (a było ich sporo), a Louis nie był jeszcze z nikim w związku, był przewrażliwiony na tym punkcie.
- No właśnie. Ja, Louis i Zayan znajdziemy sobie kogoś! Louis… czekaj. My nie jesteśmy razem?! Myślałem, że między nami coś jest.- Harry udawał bezgraniczną rozpacz, dzięki której Niall zaczął się śmiać.
- Pogadamy o tym później.- burknął pomiędzy jednym kęsem marchewki, a drugim.
-  W naszym salonie śpi pewna dziewczyna.- wszyscy umilkli.
- Jaka dziewczyna. I co ci się stało w czoło?- po słowach Nialla wszyscy zauważyli plaster na czole chłopaka. Wszyscy spojrzeli na niego zaciekawieni. Podrapał się po głowie i usiadł na krześle. Za jego przykładem poszła reszta. Siedząc zaczął wszystko opowiadać chłopakom. Słuchali w skupieniu, lecz nie obyło się bez dopowiedzeń. Kiedy Zayan powiedział wszystko co się wydarzyło Louis wstał z krzesła i kierował się w stronę drzwi chcąc udać się do salonu.
- Gdzie ty idziesz?- spytał Liam. Chłopak stanął w miejscu poprawiając swoje włosy i ubranie.
- Musze poznać naszą nową koleżankę.
- Nie! Ja będę pierwszy.- krzyknął Harry. Wstał z krzesła lecz próba się nie udała i spadł na ziemię, z której szybko wstał.- Ale czy moje loczki wyglądają seksownie?
- Ja będę pierwszy, chyba, że mnie pokonasz.- Louis zaczął wymachiwać rękami i wymawiać niezrozumiałe słowa. Reszta chłopaków uśmiechnęła się.
- Takim zachowaniem na pewno ją obudzicie.- odparł opanowany Liam. Louis i Harry usiedli powrotem na krzesłach.- Byliście na policji?- wszyscy wrócili na swoje miejsca.
- Nie. Nie wiem, czy ona chce z tym iść na policję.- powiedział cicho Zayan kręcąc głową.
- Należy to zgłosić- szepnął Niall- przecież oni mogą zrobić to samo komuś innemu.
- To jest jej decyzja. Jeśli będzie chciała to zgłosić, to dobrze, a jeśli nie, to musimy to uszanować.- Louis podparł się łokciami o blat stołu.
- Ma rację. Możemy się ją o to zapytać kiedy się obudzi.- rzucił Harry poprawiając swoje włosy. Wszyscy byli za tym, by pójść z tym na policję. Wiedzieli, ze trudno będzie ich odnaleźć i na jakiekolwiek postępy w tej sprawie trzeba byłoby długo czekać, ale mieli nadzieję, że ich znajdą i dostaną za swoje.
- Dobra, ale dajmy jej jeszcze trochę czasu. Niech odpocznie.- Zayan wstał. Podszedł do zapełnionej po brzegi lodówki i otworzył jej drzwi.- Może zrobimy coś do jedzenia.- zaczął wyciągać produkty.
- Świetnie się składa, bo właśnie zgłodniałem.- Niall żwawo podszedł do Zayana i zaczął mu pomagać. Za jego przykładem poszła reszta przyjaciół.

Więc jest kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodobał.
Czekam na wasze opinie.

sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział 1


Nie zdążyła. Bardzo się spieszyła, lecz nie dane jej było dotrzeć na czas. Za późno się opamiętała, za późno zrozumiała swój błąd. Teraz nie ważne było to, że biegła ile sił, że trącała przechodniów, którzy wyzywali ją od najgorszych. Dotarła na miejsce chwile za późno, a słowa „Przykro mi, ale samolot właśnie odleciał” cały czas słyszała echem w swojej głowie. Nie zdążyła powiedzieć im, jak bardzo jest jej przykro i jak bardzo ich kocha. Odlecieli samolotem do Rio de Janeiro. Oni-mama i tata. Nie liczyła na to, że po tym wszystkim wyjedzie na wakacje z nimi. To się nie liczyło, chodź czekała na to bardzo długo. Pragnęła im tylko powiedzieć jak bardzo jest jej przykro i że to wszystko to tylko i wyłącznie jej wina. Przez jakąś kłótnię została tutaj sama.
Po policzku jak kropla deszczu popłynęła samotna łza. Otarła ją wierzchem dłoni. Obejrzała się dookoła, by upewnić się, że nikt nie widział jej chwili słabości. Wszyscy byli zajęci sobą. Nie zwracali na nią uwagi. Nie zwrócili uwagi na szczupłą siedemnastolatkę.
Emily Shay szła powoli, jakby każdy krok miał zepsuć jedną z płyt chodnika. Choć znała Los Angeles bardzo dobrze i bez trudu mogłaby się poruszać po jego ulicach, gdyby nagle straciła wzrok, czuła się tu obco. Każdy budynek wydawał się jej, jakby był z miejsca, o którym nigdy nie słyszała.
Promieni słońca raziły ją w oczy. Przymrużyła powieki, a ciemne brwi zmieniły swój kształt. Została tu zupełnie sama. Wszyscy znajomi wyjechali na wakacje, a ona została sądząc, że spędzi cały miesiąc z rodziną w słońcu Rio de Janeiro. Widocznie na to nie zasługiwała. Zebrała ciemne, lekko pofalowane długie włosy i położyła je na swoim  ramieniu. Skrzyżowała ręce na piersi. W głębi duszy myślała, że dzięki temu będzie niewidoczna. Szła w kierunku pustego domu. Spojrzała na witrynę sklepu. Na stole przykrytym fioletowy materiałem stały różne figurki. Ruda dziewczynka w zielonej sukience z białymi guziczkami, która sięgała jej do kolan. Na nogach miała brązowe ciężkie buty. Chłopiec z kapeluszem na głowie, ubrany w czarną kurtkę i tego samego koloru spodnie. Było tam także wiele rodzajów zwierząt. Oczy wszystkich figurek były zwrócone w stronę przechodniów. Obserwowały każdy ich ruch, czekając, aż ktoś zakocha się w ich wyglądzie.
Dzięki odbiciu w szybie zauważyła, że w niewielkiej odległości za nią idzie dwóch chłopaków. Wyglądali na około20 lat. Byli bardzo zaniedbani. Emily przypomniała sobie, że widziała ich już przedtem. Umysł podpowiadał jej, że to nie jest przypadek, iż idą za nią. Postanowiła, że przyspieszy kroku. W kolejnej szybie zobaczyła, że oni ciągle są za nią w tej samej odległości. Serce waliło jak oszalałe. Strach ścisnął jej gardło jak skórzany pas. Przechodziła w coraz to nowe uliczki, modląc się w myślach, by wszystko już się skończyło. Choć bardzo się starała nie mogła ich zgubić. Nagle pojawili się obok niej. Jeden, który szedł po jej lewej stronie był dużo wyższy od niej. Miał łysą głowę, od której odbijały się promienie słońca. Miał na sobie zielone szerokie dresy, oraz bluzie tego samego koloru. Drugi, który szedł po jej prawej stronie, był niższy od poprzedniego. Jego jasno brązowe włosy związane były luźno z tyłu. Ubrany był w szerokie w kroku spodnie i luźną koszulkę. Emily zrozumiała, że to jest moment, kiedy należy zadecydować, co robić dalej. Najlepszym wyjściem była ucieczka. Zebrała wszytki siły i gdy była pewna tego co zaraz zrobi poczuła na sobie obce ręce. Tego właśnie chciała uniknąć. Obaj chłopacy zaciągnęli ją do ciemnego zaułka. Dziewczyna próbowała się bronić. Zadawała im niezdarne ciosy, które nie sprawiały im większego bólu, lub w ogóle ich nie czuli. Wszystko co robiła,  nie dawało żadnych rezultatów. Byli starsi od niej, a co najważniejsze silniejsi. Nie mogła nic zrobić, lecz nadzieja jej nie opuszczała. Przeszukiwali kieszenie jej spodni. Emily krzyczała tak głośno, jak tylko potrafiła. Błagała w myślach, by znalazła się ktokolwiek, kto mógłby jej pomóc. Zaczęła tracić siły, oraz wiarę w ludzi. Wszystko ją bolało i gdy miała się już poddać usłyszała głos, który był jej wybawieniem.
- Zostawcie ją!- kilka metrów przed nią stał wysoki czarnowłosy chłopak. Nie widziała dokładnie jego twarzy.  Miał na sobie zwyczajną białą koszulkę i jasne jeansy z dziurami w kilku miejscach. Jego ręce były skrzyżowane na piersi. Dziewczyna przeraziła się tym co zaraz może się tu stać.- Znajdźcie sobie kogoś równego sobie.
- Na przykład kogo?- spytał łysy lekko zaskoczony pojawieniem się chłopaka. Emily nadal znajdowała się w silnym uścisku, nie mogąc poruszyć się choć na milimetr.
- Ze mną.- popchnęli dziewczyną w stronę przybysza. Cała roztrzęsiona stanęła koło chłopaka. Jej serce waliło tak mocno, jakby miało wyskoczyć zaraz z jej drobnego ciała. Chłopak spojrzał na nią. Poczuła, że się o nią martwi. Chciała powiedzieć jak bardzo mu dziękuje, ale wiedziała, że to nie najlepszy moment. Zrobił krok w stronę dwójki. Rozpoczęła się walka. Szala wygranej przechylała się to na stronę chłopaka, to na stronę oprawców. Każdy z biorących udział w zdarzeniu dostawał ciosy, lecz nikt się nie poddawał. Można było usłyszeć odgłosy uderzeń i czasami ciche pojękiwanie. Choć czarnowłosy dostawał ciosy, nie poddawał się i oddawał z większą siłą. Musiał mieć wprawę w tym co robi, gdyż unikał bólu i doskonale wiedział gdzie uderzyć. Nagle wszystko się zmieniło. Jeden z chłopaków upadł na ziemię, a zaraz za nim drugi. Nieznajomy oddychał ciężko. Stał nad pokonanymi z opuszczonymi rękami. Pokonani szybko wstali z zakurzonej ziemi i uciekli z miejsca bójki. Chłopak spuścił głowę. Dziewczyna poczuła wielką ulgę. Wiedział, że nic złego już się nie wydarzy. Mogła odetchnąć spokojnie. Choć jej ręce drżały ze strachu, w środku czuła wielką radość. Chłopak odwrócił się i powoli podszedł do niej.-Nic ci nie jest?- zapytał zmartwiony dotykając dłońmi jej rąk.
- Chyba wszystko dobrze.- oznajmiła trzęsącym się głosem. Chłopak lekko ją przytulił i pogładził po plechach.
- Już dobrze. Nic się nie stało.- odsunęła się od niego.
- Dziękuję ci. Nie wiem co by się stało, gdyby ciebie tutaj nie było. Ale… ty krwawisz.- dotknęła delikatnie okolic rany, która znajdowała się na prawej stronie jego czoła. Dopiero teraz mogła przyjrzeć się mu uważnie. Jego czarne włosy były krótko przystrzyżone po bokach, a na górze długie stały w lekkim nieładzie. Długie rzęsy zdobiły piękne orzechowe oczy. Na rękach widniały dwa tatuaże, a trzeci po prawej stronie w kololicach szyi. Wyglądał na 19 lat.
- To nic takiego. Najważniejsze, że tobie nic się nie stało.- uśmiechnął się ciepło. Z jego wzroku można było odczytać „Spokojnie, nikt się nie odważy do ciebie podejść, kiedy jestem tutaj”.
Chłopak nie mógł przestać na nią patrzeć. Była trochę niższa od niego. Ciemne piękne włosy okalały twarz. Miała piękne ciemne oczy i usta, a jej karnacja była troche ciemniejsza od jego. Ubrana była w opiętą tunikę z ¾ rękawami, równie opięte spodnie, oraz długie ciemne buty.
- Jak masz na imię?- spytał odgarniając włosy z jej twarzy.
- Emily.- odpowiedziała cicho. Miała wielką ochotę odejść jak najszybciej z tego miejsca. Przebywając tutaj czuła się okropnie.
 - Zayn.- uśmiechnął się ciepło podając jej rękę. Ona uścisnęła ją lekko i odwzajemniła uśmiech.
- Miło cię było poznać Zayn, ale muszę już iść.- odwróciła się i zaczęła zmierzać w swoją stronę. Chłopak stał zszokowany, iż dziewczyna odchodzi, lecz szybko oprzytomniał.
- Emily!- krzyknął podbiegając do niej.- Emily! Zaczekaj!- złapał ją za rękę. Stali naprzeciwko siebie.- Chodź ze mną.
- Gdzie?- spytała zaskoczona zachowaniem Zayana.
- Do mnie do domu.
- Wiesz, przed chwilą dwóch chłopaków chciało ze mną zrobić Bóg wie co i uwierz, że po tym wszystkim naprawdę nie mam ochoty iść do kogoś domu, tym bardziej, że znam tę osobę przez 15 minut i zamieniłam z nią około 30 wyrazów. Więc niech każdy z nas pójdzie w swoją stronę.
- Ale ja jestem ranny. Uratowałem ci życie , a ty powinnaś zająć się mną po ciężkiej walce.- pokazał palcem na ranę, która znajdowała się na czole.
- Jeszcze raz dziękuję ci za pomoc, ale w tym miejscu nasze drogi się rozchodzą.- powiedziała beznamiętnie odwracając się.
- I tak masz u mnie dług, więc nie lepiej spłacić go teraz?- spojrzała na niego kątem oka, będąc odwrócona do niego plecami. Nie wydawał się być taki jak tamta dwójka, choć tego nie mogła być pewna.
- No dobra.- dała za wygraną.- Najwyżej będę żałował podjęcia tej decyzji do końca życia.- kiwnęła ramionami patrząc w niebo.
- Lepiej spróbować, niż żałować, że się nie spróbowało.- uśmiechnął się ciepło. Zaczęli iść obok siebie.- Chyba nie udał nam się nasz początek. Może zaczniemy od nowa. Jestem Zayn Malik.- dziewczyna zaśmiała się.
- Emily Shay.- podali sobie ręce.
- Przepraszam, że zapytam, ale masz coś wspólnego z tymi kolesiami?- spojrzał na nią przymrużonymi oczami, ponieważ promienie słoneczne bardzo go raziły.
- Nie. Pierwszy raz ich widziałam. Poza tym nie obracam się w takim towarzystwie.- skrzyżowała ręce na piersi.
- Cieszę się. Myślałem, że masz może z nimi jakieś problemy. Ale to dobrze, że nie.- spadł mu kamień z serca. Nie chciał, żeby miała z nimi coś wspólnego. Wydawał się być fajną dziewczyną.
- Boli?- kiwnęła głową na ranę. Nie wyglądała ona na bardzo poważną, ale jej widok nie był przyjemny.
- Nie… to znaczy bardzo boli.- Emily zmierzyła go wzrokiem. Doskonale wiedziała, że kłamie.- No dobra… nie tak bardzo, ale troche tak.- roześmiał się w głos.
- Czekaj. Jesteś Zayn Malik. Członek boysbandu One Direction. Mówiąc, że idziemy do domu, nie miałeś chyba na myśli Wielkiej Brytanii, co nie?- pamiętała, że członkowie One Direction pochodzą z Wielkiej Brytanii i Irlandii. Chłopak po raz kolejny podczas ich spotkania roześmiał się.
- Oczywiście, że nie. Razem z chłopakami wynajęliśmy tutaj dom na czas wakacji. Chcemy troche odpocząć. Życie w ciągłym biegu jest męczące. Tutaj chcemy naładować baterie. Możemy tu robić co chcemy.- włożył ręce do kieszeni.- A ty? Opowiedz coś o sobie.- dziewczyna nie spojrzała na niego.
- Emily Shay.- w czasie drogi do domu oglądała wystawy sklepowe.
- To już wiem.
- I nie wystarczy ci?- Emily odgarnęła niesforne kosmyki włosów, które leciały jej na twarz. Nie miała zamiaru opowiadać mu wszystkiego, choć do opowiadania nie było za dużo. Była przecież tylko zwykłą dziewczyną.
- Chcesz zacząć jeszcze raz od nowa?- spojrzała na niego z roześmianymi oczami.
- Raczej nie. Zaczynanie wszystkiego po raz trzeci było by dość dziwne, nie sądzisz?
- Masz rację. Chcę tylko, żeby nasze pierwsze spotkanie było idealne.
- Nasze spotkanie nie jest najgorsze.- powiedziała pocieszając chłopaka.
- Mieszkasz w Los Angeles?
-Tak, od urodzenia, czyli sporo czasu.
- A dokładnie?- Zayn spojrzał na jej długie ciemne włosy. Opisanie ich było trudne do wykonania. Dzięki promieniom słonecznym pięknie lśniły. Choć były w lekkim nieładzie nie straciły tego, co sprawiło, że nie można było od nich odciągnąć oczu.
- 17 lat.
- Dowiaduję się o tobie coraz więcej. Pewnie dzięki mojemu urokowi osobistemu.- oboje zaśmiali się w głos. Emily czuła się przy chłopaku dobrze. Wiedziała, że jest bezpieczna, oraz, że poznała bardzo fajną osobę.
- Nie sądzę, że dzięki temu.- popatrzyła na niego uważnie. Jego włosy były lekko zmierzwione, lecz mogła się założyć, iż były one układane bardzo dokładnie. Dziewczyna, zdała sobie sprawę, że od czasu bójki jej ręce się trzęsą. Starała się być spokojna i sądziła, że dobrze jej to wychodzi, ale w środku była przepełniona strachem.
- Jesteś jeszcze przestraszona.- w jego głosie bardzo łatwo wyczuła troskę.
- Sądziłam, że nie widać tego po mnie.- spojrzała na płytki chodnika.
- Mam trzecie oko, które wszystko uchwyci. Nie bój się.- objął ją ramieniem. Szli razem w stronę domu. Obydwoje czuli się bardzo dobrze w swoim towarzystwie, choć Emily nadal nie była w dobrym nastroju. Myślała cały czas o rodzicach. Po tym co się stało, bardzo chciała mieć ich obok. Była bardzo wdzięczna Zayanowi za pomoc, ale jego towarzystwo, to nie to samo co towarzystwo kochających rodziców.
Przechodzili właśnie koło sklepu z zabawkami „Magic Toys”. Był to raj dla dziecka. Pełno różnego rodzaju zabawek. Sklep istniał odkąd tylko pamiętała. Przychodziła tu z rodzicami raz w tygodniu. Kiedy przekraczała jego próg, czuła się jakby przekraczała próg nie sklepu z zabawkami, ale jakiejś krainy. Krainy, gdzie było pełno kolorów i dźwięków. Wystrój sklepu nie zmieniał się nigdy, zmieniały się tylko zabawki. Sklep utrzymany w kolorze brązowym. Ściany miały jasny odcień brązu. Panele były ciemnobrązowe, tak samo jak regały i półki. Ilość zabawek była ogromna. Regały sięgały prawie do sufitu, były wypchane zabawkami, lecz nie tylko tam można je było zobaczyć. Były zawieszone nad sufitem, leżały na ziemi, w każdym z kąt sklepu. Sklep był przekazywany z pokolenia na pokolenie i zadowolił niejedno dziecko.
- 1 cent za twoje myśli.- ciszę, która panowała od dobrych kilku minut przerwał Zayn.
- Co?- Emily wybita z rozmyśleń nie widziała o co mu chodzi.
- Od jakiegoś czasu cały czas o czymś myślisz.
- Czy 1 cent to nie za mało?
- Mamy kryzys.- roześmiał się szturchając ją ramieniem. Po kwadransie, który upłynął im na rozmowie znaleźli się przed ogromnym domem.- Jesteśmy na miejscu.- przed budynkiem znajdował się piękny ogród.

I tak pojawił się pierwszy rozdział na blogu.  Mam nadzieję, że każdemu się spodobał.
Dlaczego zaczęłam pisać opowiadanie o One Direction? Chciałam poćwiczyć pisownię takiej formy wypowiedzi, no i padło na One Direction.
Nie jest to moje pierwsze opowiadanie, ani nie jest to mój pierwszy blog. W przeszłości dodawałam rozdziały opowiadania na bloga i było to naprawdę fajne. Od tamtej pory pewnie zmienił się mój styl pisania. Miejmy nadzieję, że na lepsze.
Jeśli macie jakieś pytania, to zostawiajcie je w komentarzach, albo wysyłajcie na mój e-mail xcriminallovex@gmail.com
Czekam na wasze opinie.