sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział 1


Nie zdążyła. Bardzo się spieszyła, lecz nie dane jej było dotrzeć na czas. Za późno się opamiętała, za późno zrozumiała swój błąd. Teraz nie ważne było to, że biegła ile sił, że trącała przechodniów, którzy wyzywali ją od najgorszych. Dotarła na miejsce chwile za późno, a słowa „Przykro mi, ale samolot właśnie odleciał” cały czas słyszała echem w swojej głowie. Nie zdążyła powiedzieć im, jak bardzo jest jej przykro i jak bardzo ich kocha. Odlecieli samolotem do Rio de Janeiro. Oni-mama i tata. Nie liczyła na to, że po tym wszystkim wyjedzie na wakacje z nimi. To się nie liczyło, chodź czekała na to bardzo długo. Pragnęła im tylko powiedzieć jak bardzo jest jej przykro i że to wszystko to tylko i wyłącznie jej wina. Przez jakąś kłótnię została tutaj sama.
Po policzku jak kropla deszczu popłynęła samotna łza. Otarła ją wierzchem dłoni. Obejrzała się dookoła, by upewnić się, że nikt nie widział jej chwili słabości. Wszyscy byli zajęci sobą. Nie zwracali na nią uwagi. Nie zwrócili uwagi na szczupłą siedemnastolatkę.
Emily Shay szła powoli, jakby każdy krok miał zepsuć jedną z płyt chodnika. Choć znała Los Angeles bardzo dobrze i bez trudu mogłaby się poruszać po jego ulicach, gdyby nagle straciła wzrok, czuła się tu obco. Każdy budynek wydawał się jej, jakby był z miejsca, o którym nigdy nie słyszała.
Promieni słońca raziły ją w oczy. Przymrużyła powieki, a ciemne brwi zmieniły swój kształt. Została tu zupełnie sama. Wszyscy znajomi wyjechali na wakacje, a ona została sądząc, że spędzi cały miesiąc z rodziną w słońcu Rio de Janeiro. Widocznie na to nie zasługiwała. Zebrała ciemne, lekko pofalowane długie włosy i położyła je na swoim  ramieniu. Skrzyżowała ręce na piersi. W głębi duszy myślała, że dzięki temu będzie niewidoczna. Szła w kierunku pustego domu. Spojrzała na witrynę sklepu. Na stole przykrytym fioletowy materiałem stały różne figurki. Ruda dziewczynka w zielonej sukience z białymi guziczkami, która sięgała jej do kolan. Na nogach miała brązowe ciężkie buty. Chłopiec z kapeluszem na głowie, ubrany w czarną kurtkę i tego samego koloru spodnie. Było tam także wiele rodzajów zwierząt. Oczy wszystkich figurek były zwrócone w stronę przechodniów. Obserwowały każdy ich ruch, czekając, aż ktoś zakocha się w ich wyglądzie.
Dzięki odbiciu w szybie zauważyła, że w niewielkiej odległości za nią idzie dwóch chłopaków. Wyglądali na około20 lat. Byli bardzo zaniedbani. Emily przypomniała sobie, że widziała ich już przedtem. Umysł podpowiadał jej, że to nie jest przypadek, iż idą za nią. Postanowiła, że przyspieszy kroku. W kolejnej szybie zobaczyła, że oni ciągle są za nią w tej samej odległości. Serce waliło jak oszalałe. Strach ścisnął jej gardło jak skórzany pas. Przechodziła w coraz to nowe uliczki, modląc się w myślach, by wszystko już się skończyło. Choć bardzo się starała nie mogła ich zgubić. Nagle pojawili się obok niej. Jeden, który szedł po jej lewej stronie był dużo wyższy od niej. Miał łysą głowę, od której odbijały się promienie słońca. Miał na sobie zielone szerokie dresy, oraz bluzie tego samego koloru. Drugi, który szedł po jej prawej stronie, był niższy od poprzedniego. Jego jasno brązowe włosy związane były luźno z tyłu. Ubrany był w szerokie w kroku spodnie i luźną koszulkę. Emily zrozumiała, że to jest moment, kiedy należy zadecydować, co robić dalej. Najlepszym wyjściem była ucieczka. Zebrała wszytki siły i gdy była pewna tego co zaraz zrobi poczuła na sobie obce ręce. Tego właśnie chciała uniknąć. Obaj chłopacy zaciągnęli ją do ciemnego zaułka. Dziewczyna próbowała się bronić. Zadawała im niezdarne ciosy, które nie sprawiały im większego bólu, lub w ogóle ich nie czuli. Wszystko co robiła,  nie dawało żadnych rezultatów. Byli starsi od niej, a co najważniejsze silniejsi. Nie mogła nic zrobić, lecz nadzieja jej nie opuszczała. Przeszukiwali kieszenie jej spodni. Emily krzyczała tak głośno, jak tylko potrafiła. Błagała w myślach, by znalazła się ktokolwiek, kto mógłby jej pomóc. Zaczęła tracić siły, oraz wiarę w ludzi. Wszystko ją bolało i gdy miała się już poddać usłyszała głos, który był jej wybawieniem.
- Zostawcie ją!- kilka metrów przed nią stał wysoki czarnowłosy chłopak. Nie widziała dokładnie jego twarzy.  Miał na sobie zwyczajną białą koszulkę i jasne jeansy z dziurami w kilku miejscach. Jego ręce były skrzyżowane na piersi. Dziewczyna przeraziła się tym co zaraz może się tu stać.- Znajdźcie sobie kogoś równego sobie.
- Na przykład kogo?- spytał łysy lekko zaskoczony pojawieniem się chłopaka. Emily nadal znajdowała się w silnym uścisku, nie mogąc poruszyć się choć na milimetr.
- Ze mną.- popchnęli dziewczyną w stronę przybysza. Cała roztrzęsiona stanęła koło chłopaka. Jej serce waliło tak mocno, jakby miało wyskoczyć zaraz z jej drobnego ciała. Chłopak spojrzał na nią. Poczuła, że się o nią martwi. Chciała powiedzieć jak bardzo mu dziękuje, ale wiedziała, że to nie najlepszy moment. Zrobił krok w stronę dwójki. Rozpoczęła się walka. Szala wygranej przechylała się to na stronę chłopaka, to na stronę oprawców. Każdy z biorących udział w zdarzeniu dostawał ciosy, lecz nikt się nie poddawał. Można było usłyszeć odgłosy uderzeń i czasami ciche pojękiwanie. Choć czarnowłosy dostawał ciosy, nie poddawał się i oddawał z większą siłą. Musiał mieć wprawę w tym co robi, gdyż unikał bólu i doskonale wiedział gdzie uderzyć. Nagle wszystko się zmieniło. Jeden z chłopaków upadł na ziemię, a zaraz za nim drugi. Nieznajomy oddychał ciężko. Stał nad pokonanymi z opuszczonymi rękami. Pokonani szybko wstali z zakurzonej ziemi i uciekli z miejsca bójki. Chłopak spuścił głowę. Dziewczyna poczuła wielką ulgę. Wiedział, że nic złego już się nie wydarzy. Mogła odetchnąć spokojnie. Choć jej ręce drżały ze strachu, w środku czuła wielką radość. Chłopak odwrócił się i powoli podszedł do niej.-Nic ci nie jest?- zapytał zmartwiony dotykając dłońmi jej rąk.
- Chyba wszystko dobrze.- oznajmiła trzęsącym się głosem. Chłopak lekko ją przytulił i pogładził po plechach.
- Już dobrze. Nic się nie stało.- odsunęła się od niego.
- Dziękuję ci. Nie wiem co by się stało, gdyby ciebie tutaj nie było. Ale… ty krwawisz.- dotknęła delikatnie okolic rany, która znajdowała się na prawej stronie jego czoła. Dopiero teraz mogła przyjrzeć się mu uważnie. Jego czarne włosy były krótko przystrzyżone po bokach, a na górze długie stały w lekkim nieładzie. Długie rzęsy zdobiły piękne orzechowe oczy. Na rękach widniały dwa tatuaże, a trzeci po prawej stronie w kololicach szyi. Wyglądał na 19 lat.
- To nic takiego. Najważniejsze, że tobie nic się nie stało.- uśmiechnął się ciepło. Z jego wzroku można było odczytać „Spokojnie, nikt się nie odważy do ciebie podejść, kiedy jestem tutaj”.
Chłopak nie mógł przestać na nią patrzeć. Była trochę niższa od niego. Ciemne piękne włosy okalały twarz. Miała piękne ciemne oczy i usta, a jej karnacja była troche ciemniejsza od jego. Ubrana była w opiętą tunikę z ¾ rękawami, równie opięte spodnie, oraz długie ciemne buty.
- Jak masz na imię?- spytał odgarniając włosy z jej twarzy.
- Emily.- odpowiedziała cicho. Miała wielką ochotę odejść jak najszybciej z tego miejsca. Przebywając tutaj czuła się okropnie.
 - Zayn.- uśmiechnął się ciepło podając jej rękę. Ona uścisnęła ją lekko i odwzajemniła uśmiech.
- Miło cię było poznać Zayn, ale muszę już iść.- odwróciła się i zaczęła zmierzać w swoją stronę. Chłopak stał zszokowany, iż dziewczyna odchodzi, lecz szybko oprzytomniał.
- Emily!- krzyknął podbiegając do niej.- Emily! Zaczekaj!- złapał ją za rękę. Stali naprzeciwko siebie.- Chodź ze mną.
- Gdzie?- spytała zaskoczona zachowaniem Zayana.
- Do mnie do domu.
- Wiesz, przed chwilą dwóch chłopaków chciało ze mną zrobić Bóg wie co i uwierz, że po tym wszystkim naprawdę nie mam ochoty iść do kogoś domu, tym bardziej, że znam tę osobę przez 15 minut i zamieniłam z nią około 30 wyrazów. Więc niech każdy z nas pójdzie w swoją stronę.
- Ale ja jestem ranny. Uratowałem ci życie , a ty powinnaś zająć się mną po ciężkiej walce.- pokazał palcem na ranę, która znajdowała się na czole.
- Jeszcze raz dziękuję ci za pomoc, ale w tym miejscu nasze drogi się rozchodzą.- powiedziała beznamiętnie odwracając się.
- I tak masz u mnie dług, więc nie lepiej spłacić go teraz?- spojrzała na niego kątem oka, będąc odwrócona do niego plecami. Nie wydawał się być taki jak tamta dwójka, choć tego nie mogła być pewna.
- No dobra.- dała za wygraną.- Najwyżej będę żałował podjęcia tej decyzji do końca życia.- kiwnęła ramionami patrząc w niebo.
- Lepiej spróbować, niż żałować, że się nie spróbowało.- uśmiechnął się ciepło. Zaczęli iść obok siebie.- Chyba nie udał nam się nasz początek. Może zaczniemy od nowa. Jestem Zayn Malik.- dziewczyna zaśmiała się.
- Emily Shay.- podali sobie ręce.
- Przepraszam, że zapytam, ale masz coś wspólnego z tymi kolesiami?- spojrzał na nią przymrużonymi oczami, ponieważ promienie słoneczne bardzo go raziły.
- Nie. Pierwszy raz ich widziałam. Poza tym nie obracam się w takim towarzystwie.- skrzyżowała ręce na piersi.
- Cieszę się. Myślałem, że masz może z nimi jakieś problemy. Ale to dobrze, że nie.- spadł mu kamień z serca. Nie chciał, żeby miała z nimi coś wspólnego. Wydawał się być fajną dziewczyną.
- Boli?- kiwnęła głową na ranę. Nie wyglądała ona na bardzo poważną, ale jej widok nie był przyjemny.
- Nie… to znaczy bardzo boli.- Emily zmierzyła go wzrokiem. Doskonale wiedziała, że kłamie.- No dobra… nie tak bardzo, ale troche tak.- roześmiał się w głos.
- Czekaj. Jesteś Zayn Malik. Członek boysbandu One Direction. Mówiąc, że idziemy do domu, nie miałeś chyba na myśli Wielkiej Brytanii, co nie?- pamiętała, że członkowie One Direction pochodzą z Wielkiej Brytanii i Irlandii. Chłopak po raz kolejny podczas ich spotkania roześmiał się.
- Oczywiście, że nie. Razem z chłopakami wynajęliśmy tutaj dom na czas wakacji. Chcemy troche odpocząć. Życie w ciągłym biegu jest męczące. Tutaj chcemy naładować baterie. Możemy tu robić co chcemy.- włożył ręce do kieszeni.- A ty? Opowiedz coś o sobie.- dziewczyna nie spojrzała na niego.
- Emily Shay.- w czasie drogi do domu oglądała wystawy sklepowe.
- To już wiem.
- I nie wystarczy ci?- Emily odgarnęła niesforne kosmyki włosów, które leciały jej na twarz. Nie miała zamiaru opowiadać mu wszystkiego, choć do opowiadania nie było za dużo. Była przecież tylko zwykłą dziewczyną.
- Chcesz zacząć jeszcze raz od nowa?- spojrzała na niego z roześmianymi oczami.
- Raczej nie. Zaczynanie wszystkiego po raz trzeci było by dość dziwne, nie sądzisz?
- Masz rację. Chcę tylko, żeby nasze pierwsze spotkanie było idealne.
- Nasze spotkanie nie jest najgorsze.- powiedziała pocieszając chłopaka.
- Mieszkasz w Los Angeles?
-Tak, od urodzenia, czyli sporo czasu.
- A dokładnie?- Zayn spojrzał na jej długie ciemne włosy. Opisanie ich było trudne do wykonania. Dzięki promieniom słonecznym pięknie lśniły. Choć były w lekkim nieładzie nie straciły tego, co sprawiło, że nie można było od nich odciągnąć oczu.
- 17 lat.
- Dowiaduję się o tobie coraz więcej. Pewnie dzięki mojemu urokowi osobistemu.- oboje zaśmiali się w głos. Emily czuła się przy chłopaku dobrze. Wiedziała, że jest bezpieczna, oraz, że poznała bardzo fajną osobę.
- Nie sądzę, że dzięki temu.- popatrzyła na niego uważnie. Jego włosy były lekko zmierzwione, lecz mogła się założyć, iż były one układane bardzo dokładnie. Dziewczyna, zdała sobie sprawę, że od czasu bójki jej ręce się trzęsą. Starała się być spokojna i sądziła, że dobrze jej to wychodzi, ale w środku była przepełniona strachem.
- Jesteś jeszcze przestraszona.- w jego głosie bardzo łatwo wyczuła troskę.
- Sądziłam, że nie widać tego po mnie.- spojrzała na płytki chodnika.
- Mam trzecie oko, które wszystko uchwyci. Nie bój się.- objął ją ramieniem. Szli razem w stronę domu. Obydwoje czuli się bardzo dobrze w swoim towarzystwie, choć Emily nadal nie była w dobrym nastroju. Myślała cały czas o rodzicach. Po tym co się stało, bardzo chciała mieć ich obok. Była bardzo wdzięczna Zayanowi za pomoc, ale jego towarzystwo, to nie to samo co towarzystwo kochających rodziców.
Przechodzili właśnie koło sklepu z zabawkami „Magic Toys”. Był to raj dla dziecka. Pełno różnego rodzaju zabawek. Sklep istniał odkąd tylko pamiętała. Przychodziła tu z rodzicami raz w tygodniu. Kiedy przekraczała jego próg, czuła się jakby przekraczała próg nie sklepu z zabawkami, ale jakiejś krainy. Krainy, gdzie było pełno kolorów i dźwięków. Wystrój sklepu nie zmieniał się nigdy, zmieniały się tylko zabawki. Sklep utrzymany w kolorze brązowym. Ściany miały jasny odcień brązu. Panele były ciemnobrązowe, tak samo jak regały i półki. Ilość zabawek była ogromna. Regały sięgały prawie do sufitu, były wypchane zabawkami, lecz nie tylko tam można je było zobaczyć. Były zawieszone nad sufitem, leżały na ziemi, w każdym z kąt sklepu. Sklep był przekazywany z pokolenia na pokolenie i zadowolił niejedno dziecko.
- 1 cent za twoje myśli.- ciszę, która panowała od dobrych kilku minut przerwał Zayn.
- Co?- Emily wybita z rozmyśleń nie widziała o co mu chodzi.
- Od jakiegoś czasu cały czas o czymś myślisz.
- Czy 1 cent to nie za mało?
- Mamy kryzys.- roześmiał się szturchając ją ramieniem. Po kwadransie, który upłynął im na rozmowie znaleźli się przed ogromnym domem.- Jesteśmy na miejscu.- przed budynkiem znajdował się piękny ogród.

I tak pojawił się pierwszy rozdział na blogu.  Mam nadzieję, że każdemu się spodobał.
Dlaczego zaczęłam pisać opowiadanie o One Direction? Chciałam poćwiczyć pisownię takiej formy wypowiedzi, no i padło na One Direction.
Nie jest to moje pierwsze opowiadanie, ani nie jest to mój pierwszy blog. W przeszłości dodawałam rozdziały opowiadania na bloga i było to naprawdę fajne. Od tamtej pory pewnie zmienił się mój styl pisania. Miejmy nadzieję, że na lepsze.
Jeśli macie jakieś pytania, to zostawiajcie je w komentarzach, albo wysyłajcie na mój e-mail xcriminallovex@gmail.com
Czekam na wasze opinie.

4 komentarze:

  1. Zapowiada się naprawdę ciekawie. Będę tutaj zaglądać częściej. : D Jestem bardzo ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń. : )

    myjudgementiscloudedliketonightssky.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe.Z chęcią będę czytać dalej.
    +Zapraszam do siebie :
    http://xonedirectionxopowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie .. Będę tutaj zaglądać :D

    Zapraszam do mnie :
    http://miloscniemazgranic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem rozdział 1 był taki przeciętny. Może dlatego , że dużo przeczytałam blogów z rozdziałami o 1D. Oczywiście wpadnę jeszcze tutaj bo może mnie bardziej zaciekawi. Fajnie budujesz zdania ; ))

    OdpowiedzUsuń