- Ładny.- mogła się założyć, że z tyłu ogrodu
znajdował się basen i inne atrakcje.
- Zapraszam w nasze skromne progi.- otworzył furtkę.- Proszę.- jedną rękę trzymał na klamce, a drugą wykonał zachęcający gest. Dziewczyna niepewnie weszła do ogrodu.
- Długo już tu mieszkacie?- oglądała się dookoła. Nie chciała, by coś umknęło jej uwadze. Szli właśnie ścieżką wyłożoną z jasnych średniej wielkości okrągłych płyt. Dookoła było bardzo dużo różnego rodzaju drzew i krzewów. Wszystko utrzymane było bardzo starannie. Trawa równo przycięta wyglądała na bardzo wypielęgnowaną. Droga rozwidlała się na trzy strony. Na prawo, gdzie prowadziła w stronę altany. Stała ona na szarej podmurówce, która wyłożona była szarym tworzywem, dzięki czemu służyło także jako miejsce do siedzenia. Jej ściany były zbudowane z cegieł o różnych stonowanych kolorach. Posiadał także ciemne deski, które służyły jako framuga drzwi, oraz jako półki. Duże, jasne prostokątne płytki tworzyły podłogę. Dach był z ciemnego drewna. W środku altany znajdowały się kontrastujące dekoracje. Były czarne, oraz szare poduszki. Rośliny w szarych doniczkach, oraz wiele innych dekoracji. Droga po lewej stronie prowadziła na tyły domu, a ścieżka prosto kierowała w stronę tarasu. Dookoła był obsadzony różnymi drzewami. Podłoga była wyłożona jasnym drewnem. Od strony ogrodu znajdował się niski jasny murek. Były także dwie ławki z jasnego drewna, które służyły także jako półki. Ścieżka biegnąca prosto prowadziła do drzwi a ścieżka w lewo na tyły domu. Przy budynku znajdował się duży garaż, do którego prowadził wjazd.
- Od początku wakacji. Jakieś 3 dni. Wiesz…- podrapał się zakłopotany po karku. – W domu może panować bałagan. Ja osobiście lubię porządek i staram się go utrzymywać, ale mieszkam z czterema bałaganiarzami. Wczoraj sprzątaliśmy i wyszło nam to bardzo dobrze, ale od rana nie było mnie w domu i nie wiem czego mogę się spodziewać.- jego twarz pokazywała, że jest mu bardzo głupio. Zayan zawsze starał się robić dobre wrażenie na dziewczynie, a bałagan w domu na pewno w tym nie pomagał.
- Nie przejmuj się. Będę udawać, że tego nie widzę.- kiedy wkroczyli na taras, otworzył drzwi. Wpuścił dziewczynę pierwszą do środka. Emily weszła do dużego przedpokoju.
- Chodź, zaprowadzę cię do salonu.- położył rękę na jej plecach. Zmierzali obydwoje w stronę pomieszczenia. – Jest porządek.- powiedział z ulgą, kiedy przekraczali próg salonu. I rzeczywiście tak było. Pokój był bardzo ładnie urządzony. Podłoga była wyłożona jasnymi panelami. Ściany miały kolor kremowy. Na środku stała jasna sofa i dwa fotele po bokach. Przy ścianie stał duży telewizor. Był także fortepian, oraz inne meble i dodatki, które dodawały miejscu uroku. Z salonu wychodziły szklane drzwi, które prowadziły na taras z tyłu domu.
- Ładnie.- odparła przyglądając się miejscu.- Kto z was najbardziej bałagani?- spojrzała na niego zaciekawiona.
- Ja.- przekręcił głowę w bok i podniósł prawe ramię.- Tak, ja…- powtórzył po chwili namysłu.- Ale nie tylko ja. Każdy z nas ma w sobie to coś, ale ja mam tego troche więcej niż oni.
- Tak myślałam.
- Rozgość się.- powiedział widząc, iż dziewczyna nie wie co ze sobą zrobić.
- Dzięki. Masz apteczkę? Trzeba coś zrobić z twoją raną.
- Tak. Już przynoszę.- wyszedł z pokoju sprawiając, że zapach jego perfum stał się bardziej odczuwalny. Emily czuła się trochę nieswojo w nowym otoczeniu. Podchodziła powoli do różnych elementów dekoracji. Podeszła także do pianina. Nacisnęła na kilka klawiszy, tworząc melodię dobrze jej znaną.- Potrafisz grać?- spytał wchodząc powrotem do salonu. Położył apteczkę na stole, który znajdował się przy sofie.
- No… Tak jakby.- odeszła od instrumentu. Usiadła na sofie koło Zayana. Wzięła do ręki watę i wodę utlenioną. Przybliżyła się do chłopaka, by mu lepiej przyjrzeć się ranie. Zaczęła powoli ją dezynfekować. Chłopak syknął z bólu.- Bardzo boli?
- Trochę. Kiedy byłem młodszy często przechodziłem przez dezynfekcje ran.- podmuchała na ranę i dalej robiła swoje.- Robisz to bardzo ładnie.- dziewczyna uśmiechnęła się mimo woli. Zakleiła miejsce plastrem.
- Gotowe. Sądzę, że będziesz żył.- odsunęła się od chłopaka. Włożyła wszystko z powrotem do pudełka.
- Dzięki. A ty nie masz żadnych ran?
- Nie.
- To dobrze. Chcesz coś do picia?- wstał zabierając ze sobą apteczkę.
- Wodę.
- Już się robi.- ponownie została sama. Wyciągnęła z kieszeni spodni swój telefon, w nadziei, że znajdzie wiadomość od rodziców. Jednak nie było nic. „Czy oni się do mnie odezwą -pomyślała-może to ja powinnam do nich zadzwonić?” To był dobry pomysł, lecz nie potrafiła tego zrobić. Było jej strasznie wstyd za to co im powiedziała. Nie miała nawet pojęcia jak zacząć rozmowę. Zdawała sobie sprawę, że po zatelefonowaniu do nich byłoby jej lżej, ale nie potrafiła. Doskonale wiedziała co czuje w tej chwili: złość, smutek, ból, przygnębienie. Byłoby o wiele łatwiej, gdyby oni mogli poczuć to samo. Na pewno zdaliby sobie sprawę jako bardzo żałuje. Nie mogła się pozbyć głosu, który mówił w jej głowie jak bardzo to schrzaniła. Na razie nie mogła nic zrobić. Miała tylko nadzieję, że po jakimś czasie będzie potrafiła do nich zadzwonić i z nimi spokojnie porozmawiać.- Wszystko dobrze?- spytał chłopak kładąc na stoliku dwie szklanki. Następnie usiadł koło niej i spojrzał na nią.
- Tak. Zły dzień. Nie ma się czym przejmować.
- Wiesz- usiadł tak, by móc ją dobrze widzieć- kiedy ratuje się komuś życie, mimowolnie martwi się o niego.
- Miło z twojej strony, że się o mnie martwisz, ale możesz przestać, ponieważ nic się nie dzieje.- zapadła chwila ciszy. Zayan co chwilę spoglądał na dziewczynę, która przewracała w ręce swój telefon. Widział po niej, że coś ją gnębi, lecz wiedział także, że ona nie chce o tym rozmawiać. – Gdzie chłopcy?- nie spojrzała na niego.
- Poszli na zakupy. W lodówce zaczyna być pusto, a my nie lubimy, gdy nie mamy co jeść.- zaśmiali się w głos.
- A jak wam się podoba w Los Angeles?- Emily nie chciała, by pomiędzy nimi nastała cisza.
- Jest świetnie. Wielka Brytania ma to coś, co sprawia, że jest niesamowita, ale przegrywa jeśli chodzi o pogodę. Kiedyś w Los Angeles był spadek temperatury. Wszyscy chodzili w kurtkach, ale dla nas było ciepło i wyszliśmy w koszulkach. Nie zapomnę min przechodniów.
- Tak, to musiało fajnie wyglądać. Ciekawe co sobie o was pomyśleli.- spojrzała na niego.
- Chyba nie chcę wiedzieć.- pokręcił przecząco głową.- W ogóle L.A. jest świetne. Jest to jedno z moich ulubionych miejsc. A jakie jest twoje ulubione miejsce?- spytał ciekawy odpowiedzi.
- Los Angeles nie jest moim ulubionym miejscem. Znajduje się na mojej liście ulubionych miejsc, ale jest na 2 miejscu.
- A co jest na pierwszym miejscy?
- Miejsce o którym na pewno słyszałeś, ale nigdy tam nie byłeś. To miejsce różni się od L.A. pogodą, architekturą, krajobrazem.
- Dziwne, że jeszcze tam nie byłem. Gdzie to jest?
- Dowiesz się, kiedy mnie lepiej poznasz.- chłopakowi podniosły się do góry kąciki ust.
- Dlaczego akurat to miejsce.- nie dawał za wygraną.
- Ponieważ jest to mój drugi dom.- Emily wstała i podeszła do okna.
- Mam nowy cel życiowy- dowiedzieć się o tobie jak najwięcej.- dziewczyna uśmiechnęła się. Nagle zadzwonił telefon chłopaka.- Przepraszam, ale muszę odebrać.- westchnął i wyszedł z pomieszczenia zostawiając Emily po raz kolejny samą. Podeszłą powoli w stronę fotela. Zanim usiadła na nim, przejechała palcami po jego wykończeniu. Była naprawdę zmęczona. Usiadła wygodnie i poczuła jak jej oczy stają się coraz cięższe.
Po kwadransie rozmowy Zayan wrócił do dziewczyny. Został ją śpiącą na fotelu. Jej widok wywołał u niego mimowolny uśmiech. Ciemne długie włosy opadłą na jej drobną twarz. „Wygląda tak niewinne”- pomyślał. Bał się, że choć małym ruchem sprawi, że zobaczy jej oczy otwarte. Wziął koc, który leżał na sofie i jak tylko najostrożniej potrafił przykrył ją. Poruszyła się, co sprawiło, że chłopak zamarł na chwilę. Wtuliła się w materiał. Żadna część jej ciała nie wystawała spod koca. Usiadł powoli na sofie. W Emi- pozwolił ją sobie tak nazywać – było coś niezwykłego. Zayan zawsze oceniał dziewczyny po wnętrzu. Wygląd to tylko opakowanie. Piękno zewnętrzne zawsze minie z czasem, lecz piękno wewnętrzne zostanie. Była tylko dziewczyną, której pomógł i z którą dobrze mu się rozmawiało.
Siedział tak czekając z niecierpliwością na powrót chłopaków. Bał się ich reakcji. Liczył się z ich zdaniem. Sądził, że polubią ją, tak samo jak on.
Nie ruszał się już od jakiś dwóch kwadransów. Nie chciał jej obudzić. Martwił się, iż nawet jego oddech będzie jej przeszkadzał. Nagle usłyszał jak drzwi do domu się otwierają. Od progu w całym budynku było słychać głos Louisa śpiewającego piosenki z jednej z reklam, które nie da się zapomnieć.
- Such a feelin’s comin’ over me. There is wonder in most every thing I see. Not a cloud In the sky, got the sun in my eyes. And I won’t be surprised it’s a dream. I’m on the top of the world… This is the end, beautiful friend. This is the end, my only friend. The end of our elaborate plans…- po tych słowach zaczął nucić melodię z piosenki “Eyes of the Tiger”- Jestem myszą i nie dam się złapać! A kiedy przegram będę silny!- Zayan pobiegł szybko do chłopaków.
- W sklepie była promocja marchewek. Chciałem kupić dwie ciężarówki wypchane tymi pysznymi maleństwami.- opowiadał szczęśliwy Louis- ale na ciężarówki nie sprzedają, więc wziąłem dwie reklamówki.- podniósł torby, które trzymał w obydwóch rękach.- Mam nadzieję, że wystarczy.
- Na pewno wystarczy, zwarzywszy na to, że tylko ty z nas jesz marchewki.- powiedział Liam. Wszyscy przeszli do kuchni by rozpakować zakupy.
- I bardzo dobrze. Wszystkie będą moje. Wezmę je do mojego pokoju i postawię na honorowym miejscu.- z torby wybrał najładniejszą marchewkę i zaczął ją jeść.
- Najpierw posprzątaj, bo nie wiem, czy marchewki chcą dzielić jedno pomieszczenie z brudną bielizną.- zaśmiał się Harry wkładając zakupy do lodówki.
- Chłopaki, troche ciszej.- powiedział Zayan wyciągając butelki wody z toreb.
- Nasze mamy tu są?!- krzyknął Niall. Wszyscy stanęli jak wryci przerywając czynności, które przed chwilą wykonywali. Na ich twarzach malowało się przerażenie.- Muszę szybko posprzątać pokój.- powiedziawszy to Niall miał już wychodzić z kuchni, lecz głos Zayana go powstrzymał.
- Nie ma tu naszych mam.- odparł zdziwiony reakcją kolegów. Wszyscy odetchnęli głęboko.- Niby dlaczego miały tu przyjechać nasz mamy?- spytał chłopaka.
- Nie wiem. Jakoś tak mi wpadało do głowy.- Niall schował ręce do kieszeni. Wszyscy wrócili do swoich czynności.
- Nie strasz nas tak więcej Zayan.- Harry nadal wkładał produkty do lodówki.
- Mamy gościa.- nikt nie przejął się informacją Zayana.
- Nic nie przebije naszych mam. Chyba, że nasze dziewczyny. Co nie Niall?- Liam roześmiał się w głos.
- Przestaniecie? My też znajdziemy sobie dziewczyny.- oburzenie Louisa nikogo nie zdziwiło. Odkąd Niall znalazła dziewczynę, która zaakceptowała wszystkie jego wady (a było ich sporo), a Louis nie był jeszcze z nikim w związku, był przewrażliwiony na tym punkcie.
- No właśnie. Ja, Louis i Zayan znajdziemy sobie kogoś! Louis… czekaj. My nie jesteśmy razem?! Myślałem, że między nami coś jest.- Harry udawał bezgraniczną rozpacz, dzięki której Niall zaczął się śmiać.
- Pogadamy o tym później.- burknął pomiędzy jednym kęsem marchewki, a drugim.
- W naszym salonie śpi pewna dziewczyna.- wszyscy umilkli.
- Jaka dziewczyna. I co ci się stało w czoło?- po słowach Nialla wszyscy zauważyli plaster na czole chłopaka. Wszyscy spojrzeli na niego zaciekawieni. Podrapał się po głowie i usiadł na krześle. Za jego przykładem poszła reszta. Siedząc zaczął wszystko opowiadać chłopakom. Słuchali w skupieniu, lecz nie obyło się bez dopowiedzeń. Kiedy Zayan powiedział wszystko co się wydarzyło Louis wstał z krzesła i kierował się w stronę drzwi chcąc udać się do salonu.
- Gdzie ty idziesz?- spytał Liam. Chłopak stanął w miejscu poprawiając swoje włosy i ubranie.
- Musze poznać naszą nową koleżankę.
- Nie! Ja będę pierwszy.- krzyknął Harry. Wstał z krzesła lecz próba się nie udała i spadł na ziemię, z której szybko wstał.- Ale czy moje loczki wyglądają seksownie?
- Ja będę pierwszy, chyba, że mnie pokonasz.- Louis zaczął wymachiwać rękami i wymawiać niezrozumiałe słowa. Reszta chłopaków uśmiechnęła się.
- Takim zachowaniem na pewno ją obudzicie.- odparł opanowany Liam. Louis i Harry usiedli powrotem na krzesłach.- Byliście na policji?- wszyscy wrócili na swoje miejsca.
- Nie. Nie wiem, czy ona chce z tym iść na policję.- powiedział cicho Zayan kręcąc głową.
- Należy to zgłosić- szepnął Niall- przecież oni mogą zrobić to samo komuś innemu.
- To jest jej decyzja. Jeśli będzie chciała to zgłosić, to dobrze, a jeśli nie, to musimy to uszanować.- Louis podparł się łokciami o blat stołu.
- Ma rację. Możemy się ją o to zapytać kiedy się obudzi.- rzucił Harry poprawiając swoje włosy. Wszyscy byli za tym, by pójść z tym na policję. Wiedzieli, ze trudno będzie ich odnaleźć i na jakiekolwiek postępy w tej sprawie trzeba byłoby długo czekać, ale mieli nadzieję, że ich znajdą i dostaną za swoje.
- Dobra, ale dajmy jej jeszcze trochę czasu. Niech odpocznie.- Zayan wstał. Podszedł do zapełnionej po brzegi lodówki i otworzył jej drzwi.- Może zrobimy coś do jedzenia.- zaczął wyciągać produkty.
- Świetnie się składa, bo właśnie zgłodniałem.- Niall żwawo podszedł do Zayana i zaczął mu pomagać. Za jego przykładem poszła reszta przyjaciół.
- Zapraszam w nasze skromne progi.- otworzył furtkę.- Proszę.- jedną rękę trzymał na klamce, a drugą wykonał zachęcający gest. Dziewczyna niepewnie weszła do ogrodu.
- Długo już tu mieszkacie?- oglądała się dookoła. Nie chciała, by coś umknęło jej uwadze. Szli właśnie ścieżką wyłożoną z jasnych średniej wielkości okrągłych płyt. Dookoła było bardzo dużo różnego rodzaju drzew i krzewów. Wszystko utrzymane było bardzo starannie. Trawa równo przycięta wyglądała na bardzo wypielęgnowaną. Droga rozwidlała się na trzy strony. Na prawo, gdzie prowadziła w stronę altany. Stała ona na szarej podmurówce, która wyłożona była szarym tworzywem, dzięki czemu służyło także jako miejsce do siedzenia. Jej ściany były zbudowane z cegieł o różnych stonowanych kolorach. Posiadał także ciemne deski, które służyły jako framuga drzwi, oraz jako półki. Duże, jasne prostokątne płytki tworzyły podłogę. Dach był z ciemnego drewna. W środku altany znajdowały się kontrastujące dekoracje. Były czarne, oraz szare poduszki. Rośliny w szarych doniczkach, oraz wiele innych dekoracji. Droga po lewej stronie prowadziła na tyły domu, a ścieżka prosto kierowała w stronę tarasu. Dookoła był obsadzony różnymi drzewami. Podłoga była wyłożona jasnym drewnem. Od strony ogrodu znajdował się niski jasny murek. Były także dwie ławki z jasnego drewna, które służyły także jako półki. Ścieżka biegnąca prosto prowadziła do drzwi a ścieżka w lewo na tyły domu. Przy budynku znajdował się duży garaż, do którego prowadził wjazd.
- Od początku wakacji. Jakieś 3 dni. Wiesz…- podrapał się zakłopotany po karku. – W domu może panować bałagan. Ja osobiście lubię porządek i staram się go utrzymywać, ale mieszkam z czterema bałaganiarzami. Wczoraj sprzątaliśmy i wyszło nam to bardzo dobrze, ale od rana nie było mnie w domu i nie wiem czego mogę się spodziewać.- jego twarz pokazywała, że jest mu bardzo głupio. Zayan zawsze starał się robić dobre wrażenie na dziewczynie, a bałagan w domu na pewno w tym nie pomagał.
- Nie przejmuj się. Będę udawać, że tego nie widzę.- kiedy wkroczyli na taras, otworzył drzwi. Wpuścił dziewczynę pierwszą do środka. Emily weszła do dużego przedpokoju.
- Chodź, zaprowadzę cię do salonu.- położył rękę na jej plecach. Zmierzali obydwoje w stronę pomieszczenia. – Jest porządek.- powiedział z ulgą, kiedy przekraczali próg salonu. I rzeczywiście tak było. Pokój był bardzo ładnie urządzony. Podłoga była wyłożona jasnymi panelami. Ściany miały kolor kremowy. Na środku stała jasna sofa i dwa fotele po bokach. Przy ścianie stał duży telewizor. Był także fortepian, oraz inne meble i dodatki, które dodawały miejscu uroku. Z salonu wychodziły szklane drzwi, które prowadziły na taras z tyłu domu.
- Ładnie.- odparła przyglądając się miejscu.- Kto z was najbardziej bałagani?- spojrzała na niego zaciekawiona.
- Ja.- przekręcił głowę w bok i podniósł prawe ramię.- Tak, ja…- powtórzył po chwili namysłu.- Ale nie tylko ja. Każdy z nas ma w sobie to coś, ale ja mam tego troche więcej niż oni.
- Tak myślałam.
- Rozgość się.- powiedział widząc, iż dziewczyna nie wie co ze sobą zrobić.
- Dzięki. Masz apteczkę? Trzeba coś zrobić z twoją raną.
- Tak. Już przynoszę.- wyszedł z pokoju sprawiając, że zapach jego perfum stał się bardziej odczuwalny. Emily czuła się trochę nieswojo w nowym otoczeniu. Podchodziła powoli do różnych elementów dekoracji. Podeszła także do pianina. Nacisnęła na kilka klawiszy, tworząc melodię dobrze jej znaną.- Potrafisz grać?- spytał wchodząc powrotem do salonu. Położył apteczkę na stole, który znajdował się przy sofie.
- No… Tak jakby.- odeszła od instrumentu. Usiadła na sofie koło Zayana. Wzięła do ręki watę i wodę utlenioną. Przybliżyła się do chłopaka, by mu lepiej przyjrzeć się ranie. Zaczęła powoli ją dezynfekować. Chłopak syknął z bólu.- Bardzo boli?
- Trochę. Kiedy byłem młodszy często przechodziłem przez dezynfekcje ran.- podmuchała na ranę i dalej robiła swoje.- Robisz to bardzo ładnie.- dziewczyna uśmiechnęła się mimo woli. Zakleiła miejsce plastrem.
- Gotowe. Sądzę, że będziesz żył.- odsunęła się od chłopaka. Włożyła wszystko z powrotem do pudełka.
- Dzięki. A ty nie masz żadnych ran?
- Nie.
- To dobrze. Chcesz coś do picia?- wstał zabierając ze sobą apteczkę.
- Wodę.
- Już się robi.- ponownie została sama. Wyciągnęła z kieszeni spodni swój telefon, w nadziei, że znajdzie wiadomość od rodziców. Jednak nie było nic. „Czy oni się do mnie odezwą -pomyślała-może to ja powinnam do nich zadzwonić?” To był dobry pomysł, lecz nie potrafiła tego zrobić. Było jej strasznie wstyd za to co im powiedziała. Nie miała nawet pojęcia jak zacząć rozmowę. Zdawała sobie sprawę, że po zatelefonowaniu do nich byłoby jej lżej, ale nie potrafiła. Doskonale wiedziała co czuje w tej chwili: złość, smutek, ból, przygnębienie. Byłoby o wiele łatwiej, gdyby oni mogli poczuć to samo. Na pewno zdaliby sobie sprawę jako bardzo żałuje. Nie mogła się pozbyć głosu, który mówił w jej głowie jak bardzo to schrzaniła. Na razie nie mogła nic zrobić. Miała tylko nadzieję, że po jakimś czasie będzie potrafiła do nich zadzwonić i z nimi spokojnie porozmawiać.- Wszystko dobrze?- spytał chłopak kładąc na stoliku dwie szklanki. Następnie usiadł koło niej i spojrzał na nią.
- Tak. Zły dzień. Nie ma się czym przejmować.
- Wiesz- usiadł tak, by móc ją dobrze widzieć- kiedy ratuje się komuś życie, mimowolnie martwi się o niego.
- Miło z twojej strony, że się o mnie martwisz, ale możesz przestać, ponieważ nic się nie dzieje.- zapadła chwila ciszy. Zayan co chwilę spoglądał na dziewczynę, która przewracała w ręce swój telefon. Widział po niej, że coś ją gnębi, lecz wiedział także, że ona nie chce o tym rozmawiać. – Gdzie chłopcy?- nie spojrzała na niego.
- Poszli na zakupy. W lodówce zaczyna być pusto, a my nie lubimy, gdy nie mamy co jeść.- zaśmiali się w głos.
- A jak wam się podoba w Los Angeles?- Emily nie chciała, by pomiędzy nimi nastała cisza.
- Jest świetnie. Wielka Brytania ma to coś, co sprawia, że jest niesamowita, ale przegrywa jeśli chodzi o pogodę. Kiedyś w Los Angeles był spadek temperatury. Wszyscy chodzili w kurtkach, ale dla nas było ciepło i wyszliśmy w koszulkach. Nie zapomnę min przechodniów.
- Tak, to musiało fajnie wyglądać. Ciekawe co sobie o was pomyśleli.- spojrzała na niego.
- Chyba nie chcę wiedzieć.- pokręcił przecząco głową.- W ogóle L.A. jest świetne. Jest to jedno z moich ulubionych miejsc. A jakie jest twoje ulubione miejsce?- spytał ciekawy odpowiedzi.
- Los Angeles nie jest moim ulubionym miejscem. Znajduje się na mojej liście ulubionych miejsc, ale jest na 2 miejscu.
- A co jest na pierwszym miejscy?
- Miejsce o którym na pewno słyszałeś, ale nigdy tam nie byłeś. To miejsce różni się od L.A. pogodą, architekturą, krajobrazem.
- Dziwne, że jeszcze tam nie byłem. Gdzie to jest?
- Dowiesz się, kiedy mnie lepiej poznasz.- chłopakowi podniosły się do góry kąciki ust.
- Dlaczego akurat to miejsce.- nie dawał za wygraną.
- Ponieważ jest to mój drugi dom.- Emily wstała i podeszła do okna.
- Mam nowy cel życiowy- dowiedzieć się o tobie jak najwięcej.- dziewczyna uśmiechnęła się. Nagle zadzwonił telefon chłopaka.- Przepraszam, ale muszę odebrać.- westchnął i wyszedł z pomieszczenia zostawiając Emily po raz kolejny samą. Podeszłą powoli w stronę fotela. Zanim usiadła na nim, przejechała palcami po jego wykończeniu. Była naprawdę zmęczona. Usiadła wygodnie i poczuła jak jej oczy stają się coraz cięższe.
Po kwadransie rozmowy Zayan wrócił do dziewczyny. Został ją śpiącą na fotelu. Jej widok wywołał u niego mimowolny uśmiech. Ciemne długie włosy opadłą na jej drobną twarz. „Wygląda tak niewinne”- pomyślał. Bał się, że choć małym ruchem sprawi, że zobaczy jej oczy otwarte. Wziął koc, który leżał na sofie i jak tylko najostrożniej potrafił przykrył ją. Poruszyła się, co sprawiło, że chłopak zamarł na chwilę. Wtuliła się w materiał. Żadna część jej ciała nie wystawała spod koca. Usiadł powoli na sofie. W Emi- pozwolił ją sobie tak nazywać – było coś niezwykłego. Zayan zawsze oceniał dziewczyny po wnętrzu. Wygląd to tylko opakowanie. Piękno zewnętrzne zawsze minie z czasem, lecz piękno wewnętrzne zostanie. Była tylko dziewczyną, której pomógł i z którą dobrze mu się rozmawiało.
Siedział tak czekając z niecierpliwością na powrót chłopaków. Bał się ich reakcji. Liczył się z ich zdaniem. Sądził, że polubią ją, tak samo jak on.
Nie ruszał się już od jakiś dwóch kwadransów. Nie chciał jej obudzić. Martwił się, iż nawet jego oddech będzie jej przeszkadzał. Nagle usłyszał jak drzwi do domu się otwierają. Od progu w całym budynku było słychać głos Louisa śpiewającego piosenki z jednej z reklam, które nie da się zapomnieć.
- Such a feelin’s comin’ over me. There is wonder in most every thing I see. Not a cloud In the sky, got the sun in my eyes. And I won’t be surprised it’s a dream. I’m on the top of the world… This is the end, beautiful friend. This is the end, my only friend. The end of our elaborate plans…- po tych słowach zaczął nucić melodię z piosenki “Eyes of the Tiger”- Jestem myszą i nie dam się złapać! A kiedy przegram będę silny!- Zayan pobiegł szybko do chłopaków.
- W sklepie była promocja marchewek. Chciałem kupić dwie ciężarówki wypchane tymi pysznymi maleństwami.- opowiadał szczęśliwy Louis- ale na ciężarówki nie sprzedają, więc wziąłem dwie reklamówki.- podniósł torby, które trzymał w obydwóch rękach.- Mam nadzieję, że wystarczy.
- Na pewno wystarczy, zwarzywszy na to, że tylko ty z nas jesz marchewki.- powiedział Liam. Wszyscy przeszli do kuchni by rozpakować zakupy.
- I bardzo dobrze. Wszystkie będą moje. Wezmę je do mojego pokoju i postawię na honorowym miejscu.- z torby wybrał najładniejszą marchewkę i zaczął ją jeść.
- Najpierw posprzątaj, bo nie wiem, czy marchewki chcą dzielić jedno pomieszczenie z brudną bielizną.- zaśmiał się Harry wkładając zakupy do lodówki.
- Chłopaki, troche ciszej.- powiedział Zayan wyciągając butelki wody z toreb.
- Nasze mamy tu są?!- krzyknął Niall. Wszyscy stanęli jak wryci przerywając czynności, które przed chwilą wykonywali. Na ich twarzach malowało się przerażenie.- Muszę szybko posprzątać pokój.- powiedziawszy to Niall miał już wychodzić z kuchni, lecz głos Zayana go powstrzymał.
- Nie ma tu naszych mam.- odparł zdziwiony reakcją kolegów. Wszyscy odetchnęli głęboko.- Niby dlaczego miały tu przyjechać nasz mamy?- spytał chłopaka.
- Nie wiem. Jakoś tak mi wpadało do głowy.- Niall schował ręce do kieszeni. Wszyscy wrócili do swoich czynności.
- Nie strasz nas tak więcej Zayan.- Harry nadal wkładał produkty do lodówki.
- Mamy gościa.- nikt nie przejął się informacją Zayana.
- Nic nie przebije naszych mam. Chyba, że nasze dziewczyny. Co nie Niall?- Liam roześmiał się w głos.
- Przestaniecie? My też znajdziemy sobie dziewczyny.- oburzenie Louisa nikogo nie zdziwiło. Odkąd Niall znalazła dziewczynę, która zaakceptowała wszystkie jego wady (a było ich sporo), a Louis nie był jeszcze z nikim w związku, był przewrażliwiony na tym punkcie.
- No właśnie. Ja, Louis i Zayan znajdziemy sobie kogoś! Louis… czekaj. My nie jesteśmy razem?! Myślałem, że między nami coś jest.- Harry udawał bezgraniczną rozpacz, dzięki której Niall zaczął się śmiać.
- Pogadamy o tym później.- burknął pomiędzy jednym kęsem marchewki, a drugim.
- W naszym salonie śpi pewna dziewczyna.- wszyscy umilkli.
- Jaka dziewczyna. I co ci się stało w czoło?- po słowach Nialla wszyscy zauważyli plaster na czole chłopaka. Wszyscy spojrzeli na niego zaciekawieni. Podrapał się po głowie i usiadł na krześle. Za jego przykładem poszła reszta. Siedząc zaczął wszystko opowiadać chłopakom. Słuchali w skupieniu, lecz nie obyło się bez dopowiedzeń. Kiedy Zayan powiedział wszystko co się wydarzyło Louis wstał z krzesła i kierował się w stronę drzwi chcąc udać się do salonu.
- Gdzie ty idziesz?- spytał Liam. Chłopak stanął w miejscu poprawiając swoje włosy i ubranie.
- Musze poznać naszą nową koleżankę.
- Nie! Ja będę pierwszy.- krzyknął Harry. Wstał z krzesła lecz próba się nie udała i spadł na ziemię, z której szybko wstał.- Ale czy moje loczki wyglądają seksownie?
- Ja będę pierwszy, chyba, że mnie pokonasz.- Louis zaczął wymachiwać rękami i wymawiać niezrozumiałe słowa. Reszta chłopaków uśmiechnęła się.
- Takim zachowaniem na pewno ją obudzicie.- odparł opanowany Liam. Louis i Harry usiedli powrotem na krzesłach.- Byliście na policji?- wszyscy wrócili na swoje miejsca.
- Nie. Nie wiem, czy ona chce z tym iść na policję.- powiedział cicho Zayan kręcąc głową.
- Należy to zgłosić- szepnął Niall- przecież oni mogą zrobić to samo komuś innemu.
- To jest jej decyzja. Jeśli będzie chciała to zgłosić, to dobrze, a jeśli nie, to musimy to uszanować.- Louis podparł się łokciami o blat stołu.
- Ma rację. Możemy się ją o to zapytać kiedy się obudzi.- rzucił Harry poprawiając swoje włosy. Wszyscy byli za tym, by pójść z tym na policję. Wiedzieli, ze trudno będzie ich odnaleźć i na jakiekolwiek postępy w tej sprawie trzeba byłoby długo czekać, ale mieli nadzieję, że ich znajdą i dostaną za swoje.
- Dobra, ale dajmy jej jeszcze trochę czasu. Niech odpocznie.- Zayan wstał. Podszedł do zapełnionej po brzegi lodówki i otworzył jej drzwi.- Może zrobimy coś do jedzenia.- zaczął wyciągać produkty.
- Świetnie się składa, bo właśnie zgłodniałem.- Niall żwawo podszedł do Zayana i zaczął mu pomagać. Za jego przykładem poszła reszta przyjaciół.
Więc jest kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodobał.
Czekam na wasze opinie.
Czekam na wasze opinie.